- Musi mieć marchewkę,
- Co czy się nie przesłyszałem ktoś coś mówił o tej pysznej karotce?
- Halo, halo tu na końcu kolejki my też za marchewką stoimy
- Pani, gdzie się pani pchasz. Co łokciem
- Konie słuchajcie, marchewki rzucili
- Nie na siłę, dla wszystkich starczy.
- Jak to się skończyły, jak to nie ma?
- Ooo tam z ostatnią ucieka, łapać go, łapać spekulanta
I pognały za biednym opiekunem koni – Krzyśkiem, goniąc marchewkową mrzonkę, a Krzysiek „biorąc nogi za pas” ledwie zipiąc oddalił się w niewiadomym kierunku.