Pędzi i wokół niego pędzą przyjaciele, biegnie przed siebie i pod wiatr, dudni ziemia i podnosi się kurz, nie chce się zatrzymać i nic go nie zatrzyma, wierzga i coś go od środka rozpiera, gna on i gna jego stado. I już nieważne, co go spotkało – czy to były urazy, ochwat czy po prostu starość, bo teraz może biec i to wszystko znika w dzikiej pierwotnej radości. Poezja? Nie, tylko chwila na pastwiskach, którą i tak trzeba przeżyć samemu, żeby wiedzieć, co autor miał na myśli. Dlatego zapraszamy serdecznie wszystkich, chwyćcie tę chwilę.