Pewnie zastanawiacie się jak my konie radzimy sobie z jesiennym brakiem witamin.
Robimy to na kilka sposobów
- Pierwszym jest człowiek, który przynosi nam jabłka, marchewki i inne witaminowe przekąski. Niestety na człowieka trzeba czekać, a przecież jesteśmy niecierpliwe.
- Drugim są nocne napady na apteki po suplementy witaminowe, (ale o tym cicho sza, bo się wyda, także jak będziecie widzieć konie w kominiarkach, to nie zwracać uwagi)
- Trzecim jest podjadanie tego, co dała nam Matka Natura. Wiadomo dobra matka dzieci swych nie skrzywdzi, więc mamy wszelkiego dobra pod dostatkiem.
Teraz na padokach mamy owoce dzikiej róży, które są rekordowo zasobne w witaminę C – mają jej 30–40 razy więcej niż cytrusy. Jest w nich też dużo innych witamin – A, B1, B2, E, K, a ponadto kwasu foliowego, karotenoidów, flawonoidów, kwasów organicznych, garbników, pektyn. Działają wzmacniająco i przeciwzapalnie, pomagają w nieżytach przewodu pokarmowego, chronią przed szkorbutem.
Ihaha taki jestem mądry, prrrrr. Syjon