Dawid to regularny „oblizywacz ludzi” o ile reszta koni już tego nie czyni (udało się je oduczyć), ten łobuz nic z nauk nie wyniósł. Wystarczy wejść na padok a już leci z wywieszonym jęzorem, mało się o niego nie przewróci.
Byle coś polizać, byle było słone, może mają też i jabłka.
– o przyszły człowieki, człowieki być dobre, człowieki być słone
Tym razem Dawid podszedł do człowieka bardzo kulturalnie i powoli, pełen gracji. Niestety kultura Dawida skończyła się w momencie podejścia do Tomka. Co spowodowało tę nagłą zmianę?
Odpowiedź podajemy Wam na talerzu – słomiany kapelusz.
Najpierw nieśmiało, tak od niechcenia, Dawid przyczepił się do aparatu fotograficznego, ależ nie, nie czynił tego sam, miał do pomocy drugiego konia. Kiedy Tomasz próbował uciec, złapali go w kleszcze, a gdy stał już spokojnie, Dawid odesłał kolegę, bo sam ujrzał coś, co zaprzątnęło jego uwagę, kapelusz.
Kapelusz zmienił jego postrzeganie świata, odtąd istniał tylko Dawid i kapelusz, reszta się nie liczyła.
Po wielu próbach i zdecydowanym oporze Tomasza, który chciał ocalić swój kapelusz, Dawidowi udało się dopiąć swego, miał kapelusz w zębach, reszta zdarzeń, które rozegrały się w tej pięknej scenerii pastwiskowej łąki, jest zbyt drastyczna by to opisywać, jedno, co na zakończenie można powiedzieć to, to, że słomkowy kapelusz pasie się już na wiecznie żółtych, słomkowych łąkach, a Dawid dalej poszukuje ofiar do lizania.