Fryzjer

A teraz tak całkowicie z innej beczki

Tara oprócz działań zewnętrznych prowadzi jeszcze ogromny dom dla koni. Zadbanie o nie wiąże się z przebywaniem w często nieczystych warunkach. Do tego dochodzi wieczny brak czasu na zadbanie o swój wygląd (tak to jest w przypadku osób walczących),a wiadomo zazwyczaj jest tak, „że jak cię widzą, tak cię piszą”.

Do Tary przyjeżdżają wolontariusze pomagają przy ścieleniu, przy opiece nad końmi, ogólnie przy wszelakiej pracy, ale dzisiaj odwiedziła nas wolontariuszka, która powiedziała, wprost, że przyjechała coś zrobić dla ludzi zajmujących się Tarą, przez głowę przechodziły nam różne myśli „może chce ugotować jakiś dobry wspólny wegański obiad, może jakieś szkolenie”. Jakież było nasze zdziwienie, gdy z torby wyciągnęła nożyczki, grzebień i stwierdziła, że doprowadzi nasze włosy do porządku (hahaha, ostatni raz u fryzjera byłem z 20 lat temu). Początkowo prawie wszystkie, przepiękne Panie z Tary, zagonione w pędzie pracy nie chciały poddać się zabiegom, ale potem wszystkie zgodnie stwierdziły, że co ma być to będzie . Karolina, bo tak nazywa się owa fryzjerka, przeprowadziła rozpoznanie wśród tarowych „szop” na głowach i pojechała z Leszkiem do miasteczka po farby ( jak dla mnie po żółtą, żółtą i czerwoną).

Po powrocie jeden z pokoi został zamieniony w salon fryzjerski.

Na pierwszy rzut poszło podcięcie końcówek i ustylizowanie grzywki u wolontariuszki Kasi (niby cięcia było mało, ale włosów spokojnie starczyłoby na grzywę u kucyka), potem Weronice na głowę zostało położone ombre (chyba to coś meksykańskiego ), później farbowanie na rubin włosów Dagmary, potem Scarlett poszła pod pędzel, na jakiś kolor – chyba żółty, ale zaraz pójdę się zapytać, już wiem to jasny blond o złocistym połysku. Na koniec ja, czyli Piotr podciąłem sobie trochę włosy. Jak już te wszystkie kobiety z mokrymi farbami na głowach, usiadły w pokoju i zaczęły rozmawiać o kolorach włosów, odżywkach mój biedny umysł nie tego nie wytrzymał i oddaliłem się do Lecha do pomocy w cięciu drzewa.

W tym pokoju brakowało tylko takich wiader na głowę, przypominających kask astronauty (do tej pory nie wiem, do czego to służy), i kolorowych czasopism by dopełnić wizerunek salonu fryzjerskiego. Przyglądając się przez chwilę sprawnym rękom Karoliny chylę przed nią czoła, to się nazywa pełen profesjonalizm. Pragniemy ogromnie podziękować Karolinie za wspaniały dar dla ludzi, którzy zajmują Tarą, bo choć jesteśmy wojownikami, to, jako ludzie czasem fajnie jest poczuć taki mały skrawek luksusu Powyższy tekst, nie jest w żadnym procencie szowinistyczny, bo ludzie przyjeżdżający do Tary, wiedza, że w schronisku rządzą praktycznie same kobiety, a Panowie stanowią tu bardzo mały odsetek.

Skomentuj

Nasza strona używa ciasteczek (tzw cookies). dowiedz się więcej

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do Twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje

Zamknij