Bulwersująca sprawa „karawany miłosierdzia”
Każdy, zdrowo myślący człowiek zadaje sobie pytanie: W jakim celu, w XXI wieku, do tego w centrum Europy, grupa ludzi wchodzi do 2,5 tonowego wozu, jeździ od miasta do miasta, od wsi do wsi, przez megafony śpiewa pieśni religijne, a całą tę karawanę ciągną konie, które nie są w dobrej kondycji zdrowotnej. Fundacja Tara poprosiła o pomoc dla koni zaprzyjaźnionego dziennikarza z „Tygodnika Faktycznie”. Artykuł na temat karawany ukaże się w czwartek w w/w tygodniku.
Przedstawiamy Państwu relację z rozmowy dziennikarza z organizatorką: „Pod numerem 694-513-604 można pogadać z jednym z organizatorów, a dokładnie organizatorką karawany. Na moje pytania o zdrowie koni i ich chorym pomyśle, pani powiedziała, że „koniki są zdrowe i nie zagraża im niebezpieczeństwo”. Podobno badał je też weterynarz, ale nie powiedziała jaki. Zapytałem o obtarcia i rany. W odpowiedzi usłyszałem, że to konie pracujące i obrażenia wynikają z ich poprzedniej pracy, a teraz podobno się zabliźniają. Kobieta odmówiła odpowiedzi na pytanie czyje są te konie. Oczywiście zapytała mnie, o nazwiska ludzi, którzy „donieśli mi o karawanie”. Kiedy odmówiłem i powiedziałem, że nawet jeśli nie udzieli mi potrzebnych informacji, to artykuł na temat ich chorych wycieczek i tak powstanie – rzuciła słuchawką. Miłosierna kobieta. Wóz, który konie ciągną ma ważyć około 2,5 tony. Sprawą zajmuje się już prokuratura, ale na razie karawana jedzie dalej…” Ariel Szenborn, Tygodnik Faktycznie
Wypowiedź jednej z osób, która na trasie przejazdu koni postarała się im pomóc: „W skrócie: dwa konie ciągną bardzo ciężki wóz z ludźmi ( w środku chyba 8 osób), z tyłu trzeci koń z człowiekiem na grzbiecie i kilku ludzi na rowerach. Zapytali czy mogą na mojej posesji zostawić na noc konie, zgodziłam się oczywiście a oni poszli na wieś śpiewać przez megafon że Bóg zawitał!!! Potem zrobili sobie koncert w kościele, który ktoś im otworzył. Ale do rzeczy, te konie wyglądają źle wg mnie. I u tych białych widać żebra a czarny ma obtarte popiersie (nie znam się na koniach) i jakaś ranę na tylnej nodze. I coś mu strzyka kiedy chodzi, nie ciągle ale usłyszałam to kilkanaście razy. Wiem że zostają chyba do jutra rana. Konie skubią sobie trawę, nie dali im żadnego owsa czy co tam konie mają jeść? Wody kazali dać trochę bo nie mogą dużo po wysiłku. Podpytałam jednego z nich, ile km dziennie robią, powiedział że czasami 5, 10-15 a nawet 30 dają radę. Popatrzyłam tym koniom w ich zmęczone oczy, popatrzyłam na ich rany i zastanawiam się – po co oni to robią? Komu to ma służyć? Bo na pewno nie koniom”