Mamy za parkiem taka „magiczną łąkę”, która dopóki nie będzie mostku rzadko jest wypasana. Czasem pozwalamy sobie na otworzenie pastwisk i wypuszczenie stada na wykoszenie magii. Ach, co to jest za widok, brykają po lesie, wszystko jest dla nich ciekawe, ale najważniejsza gęsta, zielona trawa, która niezjadana spokojnie sobie rośnie. Szaleją po tym parku, dęby staja wśród dębów, kwiczą i dokazują. A jak ochoczo skaczą przez wąski rów oddzielający „magiczną łąkę od parku, jak nie przymierzając łanie antylop. Ale w końcu i tak się wszystko uspokaja i kończy się na konsumpcji.