Morskie Oko – brak kompromisu

Fundacja Viva, Tatrzańskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami, Fundacja Pegasus oraz Fundacja Tara domagają się całkowitej likwidacji transportu konnego do Morskiego Oka. Na spotkaniu Grupy Roboczej Tatrzańskiego Parku Narodowego nie osiągnięto żadnego kompromisu w tej sprawie. Organizacje ochrony zwierząt nie zgadzają się na pozostawienie koni na tej trudnej trasie nawet w przypadku powstania napędu hybrydowego, które nie rozwiązuje sprawy przeciążania koni podczas zimy. Wtedy zwierzęta ciągną sanie – często na długich odcinkach po gołym asfalcie.

2

Spotkanie w siedzibie Tatrzańskiego Parku Narodowego miało ostatecznie rozwiązać sprawę przeciążania koni na drodze do Morskiego Oka. – Dysponujemy ekspertyzą, która udowadnia, że konie na tej trasie pracują w przeciążeniu od 20% do 80% swoich możliwości – mówi Cezary Wyszyński, prezes Fundacji Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt Viva – Uprawniony geodeta Jacek Mierczyński wykonał w tym roku na nasze zlecenia dokładne pomiary trasy do Morskiego Oka. Dzięki temu wiemy, że na 80% trasy konie pracują w dużych przeciążeniach, a to jest łamanie ustawy o ochronie zwierząt – dodaje. Ustawa o ochronie zwierząt z 1997 roku w art. 6 zabrania przeciążania koni ładunkiem nieodpowiadającym ich sile i traktuje takie działanie jako znęcanie się nad zwierzętami.

Podczas spotkania organizacje ochrony zwierząt wielokrotnie przytaczały wyniki ekspertyz, które świadczą o łamaniu prawa na tej trasie. Na ich podstawie domagały się natychmiastowego i całkowitego zakazu pracy koni na drodze do Morskiego Oka. – O przeciążeniach świadczą nie tylko wyniki ekspertyz – mówi Agata Gawrońska, prezes Fundacji Pegasus – Statystyki wymiany koni, pracujących na tej trasie, są zatrważające. W ubiegłym roku 6 koni z Morskiego Oka trafiło do rzeźni po niecałym miesiącu od sprzedaży a 15 – po miesiącu. Dlatego nie wyobrażam sobie dalszej pracy koni w tym miejscu – dodaje. Stan zdrowia koni, które udało się organizacjom pozarządowym uratować przed rzeźnią, również wskazuje na poziom eksploatacji.

Zdaniem wicestarosty tatrzańskiego likwidacja transportu konnego nie wchodzi w grę. Podczas spotkania mówił, że trzeba wspomagać pracę koni silnikami elektrycznymi, w które zostaną wyposażone wozy. Jednocześnie starosta tatrzański twierdzi, że samodzielne pojazdy elektryczne nie sprawdziły się na tej trasie. Te słowa dementuje Melex, producent pojazdu testowanego na tej trasie na przełomie sierpnia i września. „Testy wykazały, że pojazd Melex 336 N.Car, przewożąc 6 osób, bez jakichkolwiek przeszkód 3-krotnie, a czasem nawet 4-krotnie, pokonywał 7-kilometrową trasę w górę i w dół na pojedynczym ładowaniu baterii, co jednoznacznie wskazywało na wysoką wydajność pojazdów oraz ich bezawaryjność. (…) Swoim dalekim od wszelkich standardów zachowaniem, podając niesprawdzone informacje dotyczące produktów spółki Melex, doprowadził Pan do rozpowszechniania się nieprawdziwych informacji, (…), wprowadzając tym samym opinię publiczną w błąd.” – czytamy w piśmie kancelarii prawnej firmy Melex do starosty tatrzańskiego, Andrzeja Gąsienicy-Makowskiego.

mirskie oko 1

–  Z raportu firmy Melex wynika, że pojazdy te sprawdziły się na drodze do Morskiego Oka – mówi Scarlett Szyłogalis-Jankowiak, prezes Fundacji Tara – Podczas spotkania usłyszeliśmy również, że pojazdy te pracują od co najmniej 5 lat na szwajcarskich stokach narciarskich czy w krajach skandynawskich. Tymczasem proponowana przez TPN hybryda konno-elektryczna nawet jeszcze nie powstała w formie prototypu. A na testowanie takich rozwiązań na zwierzętach przy tak ciężkiej trasie nie możemy się zgodzić – tłumaczy. Rzeczywiście – firma proponująca wspomaganie pracy koni silnikiem elektrycznym jeszcze nie wyprodukowała prototypu urządzenia ani do Morskiego Oka, ani do żadnego innego miejsca na świecie. Podczas spotkania przedstawiła jedynie jej zamysł konstrukcyjny. We Francji czy w Szwajcarii prace nad napędem wspomagającym pracę koni trwają od kilku lat i ciągle są w fazie testów. We Francji takie urządzenia sprzedaje tylko jedna firma i tylko do użytku przy pracach polowych i porządkowych. Mimo wyraźnego zaawansowania w tej dziedzinie firma podkreśla, że prace są na etapie prototypów. Podobnie rzecz przedstawiają niemieccy konstruktorzy, którzy dla usprawnienia pracy w niewielkich gospodarstwach rolnych, eksperymentują z układami hybrydowymi.

–  Wóz konny zostanie w tym przypadku obciążony dodatkowym ciężarem baterii i silnika – tłumaczy Anna Plaszczyk z Fundacji Viva – Firma deklaruje, że baterie starczą na jeden wjazd i zjazd, potem będzie trzeba je wymieniać. Jeśli baterie wyczerpią się w trakcie jazdy lub nie zostaną wymienione, konie będą musiały ciągnąć wóz znacznie cięższy, niż teraz – dodaje. Z ekspertyzy dr Władysława Pewcy wynika, że konie nie będą pracowały w przeciążeniu, jeśli z wozu zostanie „zdjętych” około 500 kg. – Pod warunkiem, że wóz ten rzeczywiście waży 540 kg, jak podają wozacy – mówi Beata Czerska, prezes Tatrzańskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami – Waga ta budzi nasze wątpliwości, ponieważ mimo naszych wielokrotnych próśb, żaden wóz nigdy nie został komisyjnie zważony – mówi. Waga silnika będzie też dodatkowym obciążeniem dla koni podczas jazdy w dół. Wtedy to konie muszą wyhamowywać wóz siłą własnych mięśni, co jest dla nich równie obciążające, jak ciągnięcie wozu pod górę.

mirskie oko 5

Ani władze Tatrzańskiego Parku Narodowego, ani starosta tatrzański, ani sami wozacy nie zaproponowali rozwiązania, które może odciążyć konie zimą. – Ekspert wyliczył, że zimą konie pracują w podobnych przeciążeniach – tłumaczy Cezary Wyszyński, prezes Fundacji Viva – Turyści wielokrotnie informowali nas o tym, że konie ciągną sanie również po długich odcinkach gołego asfaltu, zwłaszcza na przełomie pór roku. Ekspert nie mógł obliczyć w tym wypadku przeciążeń, ponieważ żadna fachowa literatura nie podaje współczynnika tarcia dla sań ciągniętych po asfalcie. Nikt na całym świecie nie przewidział takiej sytuacji – mówi oburzony.

 Organizacje ochrony zwierząt podczas spotkania w siedzibie TPN domagały się całkowitego zakazu używania koni na tej trasie, ponieważ żadne rozwiązanie nie pozwala tam zachować dobrostanu zwierząt. Jedyne ustalenie tego spotkania, na jakie przystały organizacje, to badanie realnych przeciążeń za pomocą specjalnych urządzeń. Ma to być ostateczny dowód na łamanie ustawy o ochronie zwierząt dla władz Tatrzańskiego Parku Narodowego. Dyrektor parku, Szymon Ziobrowski, podkreśla jednak, że ostateczna decyzja należy do starosty tatrzańskiego, któremu oficjalnie podlega droga do Morskiego Oka.

mirskie oko 4

 

Skomentuj

Nasza strona używa ciasteczek (tzw cookies). dowiedz się więcej

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do Twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje

Zamknij