Ocalmy życie Luli

Pomoc dla Luli

 

Prośba Malwiny

Ile Jeszcze brakuje pieniędzy by wykupić Lulę może państwo powiedzieć Malwina tel. 882 410 646 l
Jednak problem jest trochę głębszy, pomóżcie Państwo znaleźć dom dla Lulki, może znacie małe schronisko, którym opiekują się członkowie Fundacji lub stowarzyszenia, może w jeszcze nieprzepełnionym zwierzętami miejscu znajdzie się stajenka dla klaczy w potrzebie. Chcemy Państwu jeszcze coś powiedzieć, to ważne.
Minęło wiele lat, od kiedy Tara rozpoczęła walkę o życie dla koni. Dzisiaj możemy powiedzieć, że obudziła się wśród ludzi empatia i świadomość. Coraz więcej ludzi chce ratować konie.
Malwina uzbiera pieniądze dla Luli, pewnie z trudem, ale wierzymy, że znajdzie dom dla klaczy. Jednak, jeśli choroba nogi będzie się rozwijać trzeba będzie Luli pomóc odejść
Malwina jest tego świadoma. Was drodzy Państwo Malwina prosi o coś, co kochający człowiek może również dać-opiekę do ostatniej chwili oraz godną śmierć bez zbędnego cierpienia.

OCALMY ŻYCIE LULI

Lula to 19- letnia klacz, która przez całe życie ciężko pracowała, gospodarz orał w nią pole, zaprzęgał do wozu i zwoził z nią trawę, siano, jesienią- ciężkie ziemniaki i buraki. Lula zawsze była gospodarzowi posłuszna, nie buntowała się. Pomimo pracy, jaką wykonywała właściciel niedostatecznie o nią dbał. W okresach, kiedy Lula nie była potrzebna do pracy, od późnej jesieni do wiosny, stała przywiązana łańcuchem w ciemnej stajni. Przez kilka miesięcy Lula nie widziała nieba, nie miała zapewnionego wybiegu. Rzadko była, również czyszczona a jej kopyta nie były werkowane i przycinane. Przez zaniedbanie w prawym tylnym kopycie zaczął się rozwijać rak rzekomy strzałki. Pomimo, tego, iż właściciel zorientował się, że klacz jest chora nie wzywał kowala ani weterynarza i nadal zmuszał ją do pracy. Stan kopyta zaczął się coraz bardziej pogarszać, zaczęła się z niego sączyć krew i ropa a noga zaczęła puchnąć. Koń z bólu zaczął chudnąć. Pewnego dnia u gospodarza zjawił się handlarz, gospodarz stwierdził, że nie potrzebuje już kulawego konia i Lula została sprzedana. Teraz klacz stoi w nieznanej szopie, przywiązana łańcuchem do ściany, jest karmiona przez obcych ludzi, którym zależy jedynie na tym, by przytyła i żeby ją zawieźć na rzeź i dostać za nią jak najwięcej pieniędzy. Jej wielkie oczy są smutne, widać w nich ból, cierpienie i powoli zanikającą wiarę w lepsze dni. Lula momentami wygląda jakby o czymś myślała, jakby wspominała dawne czasy i dziewczynę, która kiedyś była blisko i o nią dbała. Lata temu, życie Luli wyglądało inaczej. Na gospodarstwie, na którym ona mieszkałam był ktoś, kto przez lata ją czyścił, wyprowadzał ją na łąki, chodził do jej stajni, głaskał ją, przytulał i całował. Obok Luli była nastoletnia dziewczyna, która ją kochała…

Dzisiaj ta dziewczyna jest już dorosłą kobieta i autorką tego tekstu.

Lulę poznałam około 16 lat temu. Od zawsze kochałam konie, ją jednak obdarzyłam największą miłością. Każdego dnia ją odwiedzałam, czyściłam jej stajnie, swoimi szczotkami czesałam jej czarne, kręcone włosy. Moim marzeniem było ją dosiąść. W prezencie od wujka dostałam siodło i postanowiłam nauczyć Lulę nosić a siebie jeździć konno. Początki były trudne, klacz próbowała mi pokazać, że to ona w tym układzie jest góra. Potrafiła zrzucić mnie z siodła i pogalopować do stajni, zostawiając mnie poobijaną na łące. Po pewnym czasie jednak całkiem dobrze się dotarłyśmy. Razem z Lulą przemierzałyśmy łąki i lasy, czułam się wtedy najszczęśliwsza na świecie. Klacz była dla mnie również wsparciem psychicznym. W domu, w którym mieszkałam była trudna sytuacja i wiele razy uciekałam do stajni wypłakać się na Luli szyi. Ona dawała mi wiarę w życie.
Niestety w wieku 16 lat musiałam opuścić gospodarstwo, na którym mieszkała klacz. Przez ostatnie lata miałam z nią rzadki kontakt. Niedawno dowiedziałam się o złym stanie zdrowia Luli. Wiedziałam, że ma chore kopyto i pomimo tego jest zmuszana do ciężkiej pracy. Zaczęłam naciskać na leczenie.23 września usłyszałam, że Lulę sprzedano handlarzom, którzy wywożą konie na rzeź.

Odszukałam konia.

Pojechałam rozmawiać z handlarzem, człowiek jest skłonny go odsprzedać. Handlarz żąda 3000 zł. Twierdzi, iż tyle dostanie po jej utuczeniu. Daje czas do końca listopada. 5 października odwiedziłam Ullę znowu, głaskałam ją jak dawniej i obiecałam, że jej tak nie zostawię. Sprowadziłam weterynarza, który stwierdził, iż trzeba klacz jak najszybciej stamtąd zabrać i rozpocząć leczenie. Na to nie mam jednak ani warunków ani środków finansowych. Mieszkam razem z mężem i dzieckiem w wynajmowanej kawalerce i ledwo nam starcza na życie.

BŁAGAM, WIĘC O WSPARCIE FINANSOWE WSZYSTKICH, KTÓRYM NIE JEST OBOJĘTNY LOS ZWIERZĄT.

Jeżeli się okaże, że dla Luli jest już za późno na leczenie, chcę ją uśpić i być z nią w ostatnich chwilach jej życia. Pragnę by czuła, że jest obok niej ktoś, kto ją kocha. Nie chcę dopuścić by samotna i przerażona zakończyła swoje życie w rzeźni.

JEŻELI CHCESZ POMÓC LULI, PROSZĘ O DOKONANIE WPŁATY NA KONTO
FUNDACJI ZWIERZĘTA EULALII
BANK PEKAO S.A. Oddział w Mrągowie
93124016171111000013708919
Z DOPISKIEM: POMOC DLA LULI

 

Skomentuj

Nasza strona używa ciasteczek (tzw cookies). dowiedz się więcej

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do Twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje

Zamknij