Potrącony Labrador

Potrącony labrador. Dlaczego tak długo czekał na pomoc???

Wczoraj o godzinie 17 jadąc z przyjaciółką przez osiedle Leśne w Koziegłowach natknęłyśmy się na zbiegowisko ludzi. Zatrzymałam auto.  Na chodniku zauważyłam leżącego psa okrytego kocami. To był dorosły labrador, mocno poturbowany. Leżał płasko, nie podnosił się nawet do pozycji mostkowej, wyglądał kiepsko. Prawdopodobnie był w szoku, jednak z relacji świadków wynikało, iż był wleczony przez spory kawałek drogi pod podwoziem auta, że aż cytuję „mieliły go koła samochodu „.

Ludzie, którzy zgromadzili się nad biedakiem byli oburzeni postawą straży gminnej w Czerwonaku. Od niespełna dwóch godzin próbowali pomóc psu dzwoniąc po odpowiednie służby. Te zaś twierdziły, że lekarz weterynarii, z którym gmina ma podpisaną umowę ” już jedzie „, że został poinformowany o wypadku i że pies ma czekać ….

Czas uciekał, psiak mimo wielu życzliwych ludzi zgromadzonych wokół zaczął się wyziębiać. Zadzwoniłam do Straży Gminnej. Nie dowiedziałam się niczego nowego, poza tym, iż możemy odwieźć psa do kliniki na mieszka w Poznaniu. Poinformowałam Pana ze straży, iż Fundacja Tara oczywiście zaopiekuje się psem, że dowieziemy psa do lecznicy, bo nie ma, na co czekać,
ale że jesteśmy oburzeni ich bezczynnością i że o całej sprawie powiadomimy media. Wraz z pomocą ludzi zgromadzonych nad poszkodowanym psem, udało nam się Go ostrożnie włożyć do auta.

Wspaniali ludzie, przechodnie czekali 2 godziny nie odstępując psa na krok. Okrywali Go, przemawiali do Niego. Czekali na pomoc ” z urzędu „. Wśród ludzi był tam młody chłopak, ratownik medyczny, którzy cały czas był przy psie. Była Anka, moja znajoma,  która studiuje weterynarię. Jak dobrze, że tam byli… wszyscy czekali na pomoc. Jednak doczekać się nie mogli.

Pies cierpiał, słabł.

Zastanawiam się, jak by się to skończyło, gdybyśmy nie jechały tam wtedy ….
Kiedy ruszyłyśmy w stronę kliniki, zadzwonił do mnie przejęty Pan ze Straży Gminnej z informacją, że jednak dojechać na miejsce wypadku już może i że będzie tam za 10 minut. Jak myślicie, ruszyło Go sumienie, czy czarodziejskie zaklęcie ” FUNDACJA TARA” oraz ” POWIADOMIMY MEDIA ” sprawiły, iż jednak znalazł czas i transport dla biednego zwierzęcia ??????

Wraz z Basią i Anką szczęśliwie dowiozłyśmy psa do Kliniki. Tam otrzymał profesjonalną pomoc. Spisaliśmy protokół, w którym prosiłam o zapisanie faktu, iż pies czekał na patrol i lekarza weterynarii 2 godziny ( mam ksero dokumentu). Po godzinie od czasu, kiedy zostawiłyśmy psa pod opieką Kliniki otrzymałam telefon od Straży Gminnej, iż pies był zaczipowany i dzięki temu udało się namierzyć właścicieli.

Niestety mimo faktu, iż tak bardzo zaangażowaliśmy się w ratowanie psa nie mamy namiarów na właścicieli labradora.

Otrzymaliśmy tylko suchą informację, iż pies ma się dobrze i że w nocy zostanie odebrany przez właścicieli. Poprosiłam o przekazanie mojego numeru telefonu tym ludziom …. od wczoraj wciąż czekam na telefon… wydaje mi się dziwne, iż nikt jeszcze nie zadzwonił, aby powiedzieć ” dziękuję za pomoc „.·Poza tym chcielibyśmy mieć pewność, że pies faktycznie ma się dobrze i jest bezpieczny…··Jak dobrze, że znaleźli się ludzie, którzy nie przeszli obojętnie. Którzy uparcie dzwonili do straży gminnej, którzy czekali aż nadejdzie pomoc.
Dziękujemy dobrym ludziom!··

 

Skomentuj

Nasza strona używa ciasteczek (tzw cookies). dowiedz się więcej

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do Twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje

Zamknij