Sobota zaczęła w późnych godzinach wieczornych już w piątek. Otóż do Tary zaczęli zjeżdżać nasi stali wolontariusze z całej Polski i spoza jej granic – z Jeleniej Góry, Wrocławia, Krakowa, Oleśnicy, Poznania, Szczecina oraz z Belgii. Po odespaniu długiej drogi, dzień rozpoczęli jak zwykle o siódmej rano. To był jeden z intensywniejszych dni w Tarze.
Jak zwykle dzień rozpoczął się od karmienia, pojenia – ogólnie obrządku wśród radosnych śmiechów i rozmów ze zwierzętami. O godzinie dziewiątej do pomocy dojechały jeszcze dwie ekipy młodzieży do pomocy – dobrze znany Państwu Zespół Placówek Resocjalizacyjnych oraz Powiatowy Zespół Szkół – gimnazjum i liceum z Brzegu Dolnego. Panom z ośrodka nie straszna była mżawka, dlatego oni pracowali na dworze, zgarniając gruby dywan liści. Uczniowie z liceum i gimnazjum ścielili boksy koniom w stajniach głównej i suskiej. Cała reszta wolontariuszy była na wielu frontach, które ogólnie wymienimy: sprzątanie okolicznych stajenek i padoków, porządki na terenie schroniska – zwożenie sprzętu rolniczego do pomieszczeń gospodarczych, porządki w warsztacie, obsadzanie grabi, łatanie dętek w taczkach, gniecenie owsa, rozwożenie siana i marchewki na padoki dla koni, itp., itd.
Wycieczki z Brzegu Dolnego odjechały o trzynastej, a już o czternastej dużą grupą przyjechała rodzina Poli w odwiedziny do adoptowanego przez nią konia – Mieszka. Po przywitaniu się ze zwierzętami w Tarze ochoczo dołączyli się do pracy.
Punktem kulminacyjnym ciężkiej pracy był ugotowany wielki gar wegańskiego barszczu dla wszystkich pracusiów.