Prośba o pomoc prawną

Po pierwsze, ostrzeżenie, Po drugie, prośba o pomoc prawną

Drodzy Państwo, przekazywanie zwierząt innym osobom w dobrej wierze, bez pisemnej umowy, gwarantującej życie i bezpieczeństwo temu zwierzęciu nic nie znaczy.

Dostaliśmy takiego oto maila z prośbą o pomoc prawną, ponieważ w tym momencie ofiary stały się oskarżonymi.

„W 2006 roku wykupiłyśmy z przyjaciółką konia, którego jego właściciel przeznaczył na rzeź, ze względu duże zmiany zwyrodnieniowe w stawach pęcinowych. Konik był z nami 2,5 roku. Niestety sytuacja życiowa się skomplikowała i musiałyśmy poszukać dla niego domu, chociaż na jakiś czas. Wtedy znalazła się osoba, która potrzebowała konia do towarzystwa. Wydawało się, że szacowna osoba, miłośniczka zwierząt, lekarz weterynarii ratująca bezdomniaki. Uznałyśmy, że to najlepszy możliwy dom. Po sprawdzeniu warunków zawiozłyśmy go tam. Nasz dramatyczny błąd brak umowy na piśmie- ale pani doktor nas oczarowała swoją dobrocią i miłością do zwierząt i to był dramatyczny błąd. Mówiłam, jeśli koń zachoruje- zapłacimy za leczenie, jeśli nie będzie pani go mogła trzymać z jakiegokolwiek powodu zabierzemy go z powrotem. Nie chciałam nękać tak wspaniałej kobiety w kółko telefonami co u konia. Wierzyłyśmy, że jest bezpieczny. Nie było żadnego sygnału, że coś jest nie tak. W czasie kiedy koń był u niej odwiedziłam go kilka razy. Ostatni raz w maju 2010 Opiekunka znała nasze numery telefonu, adresy, przez cały czas miała możliwość skontaktowania się z nami. W najgorszych koszmarach nie podejrzewałyśmy, że koń może zostać przekazany osobie trzeciej, a tak się stało. W lipcu 2010 przekazała, go kolejnej osobie- do bryczki, pomimo, że ze względu na stan zdrowia nie wolno go było użytkować, a pani weterynarz szczególnie musiała mieć tą świadomość. W efekcie koń trafił do rzeźni w Rawiczu i w marcu 2011 został zabity- informacja pewna- na podstawie numeru paszportu. Kiedy poznałyśmy prawdę- sprawa została zgłoszona na policję- jako przywłaszczenie konia. Były zeznania świadków- potem sprawę umorzono- ponieważ pani weterynarz według ustaleń sądu nie odniosła korzyści majątkowej. A życie konia ani nasz dramatyczny żal nie liczyły się dla nikogo. Osoba winna tej sytuacji nigdy przed nami nie wykazała skruchy. Minęło 5 lat. Napisałam na facebooku gabinetu weterynaryjnego tej pani o historii z koniem. Do tych słów dołączyła się moja koleżanka. Zostałyśmy pozwane o pomówienie, działałyśmy w przeświadczeniu o naszej całkowitej moralnej słuszności, niestety w emocjach wyrwało nam się parę nieostrożnych słów. W tej chwili toczy się przeciwko nam sprawa w sądzie karnym i cywilnym. Obie jesteśmy miłośniczkami zwierząt mamy ich wiele na swoim utrzymaniu, to kosztuje, nie stać nas na prawnika. Czy ktoś z was zna prawnika, który pomógłby nam nieodpłatnie poprowadzić tę sprawę. Już raz zawiodłyśmy zaufanie tego konika, nie chcemy żeby jego śmierć poszła na marne. Boimy się że sąd zamknie nam usta, że nie będziemy mogły nikogo ostrzec przed tą panią i kolejny koń może zostać narażony na taki los.”

prawo

Skomentuj

Nasza strona używa ciasteczek (tzw cookies). dowiedz się więcej

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do Twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje

Zamknij