Tak w wielkim skrócie można opisać ostatnią wizytę Beni.
Gdy tylko jej samochód wjechał za bramę, pojawiła się merdająca ogonami i szczekająca sfora. Psy dobrze wiedziały, że zaraz dostaną smakowite kąski. Były także przysmaki dla świnek, kóz, koni i banany dla Miłej – kucyczki, której Benia jest Mamą Chrzestną.
Nie tylko zwierzaki zostały nakarmione. Benia ma w zwyczaju gotowanie obiadu dla wszystkich tarowiczów, którzy są w schronisku. Tak było i tym razem.
W pewnym momencie rozległ się donośny, nie znoszący sprzeciwu głos: „Obiad! Wszyscy mają tu być za pięć minut albo więcej nie przyjadę”. Niełatwo jest tak szybko zebrać ludzi znajdujących się w różnych miejscach na terenie Tary. Ale któż by odmówił takiemu zaproszeniu? Po chwili wszyscy siedzieliśmy przy wspólnym stole, jedząc gorący obiad, tym bardziej pyszny, że w przygotowanie było włożone serce.