Psia staruszka

Przedstawiamy państwu Latoye vel Tośka która szuka opiekuna wirtualnego
Adopcja wirtualna adopcje@fundacjatara.info
Pierwsze zdjęcie przedstawia pierwsze kroki w Tarze

Jej historia jest rok 2007
2007-02-17 Nowa Ligota
… to miejsce, gdzie kiedyś pewna kobieta chciała stworzyć raj dla psów. Wynika tak z opowieści okolicznych ludzi. Kobieta była dobra, oddała zwierzętom wszystko. Lecz pewnego dnia została przekroczona granica – psów było coraz więcej i więcej – kobieta doprowadziła się do upadłości „wszelkiej”, a raj zmienił się w piekło.

  • Dzień dzisiejszy:
    Pojechałam z wolontariuszem Marcinem (klonem), z jedzeniem dla psów, kocami, materacami, z pomocą na jaka Tarę było stać. Najbardziej przerażająca była cisza jaką tam zastałam-ponad 100 psów i cisza. Apatyczne, smętne , obojętne chowały się przed ludźmi lub łasiły bardzo delikatnie ze strachem.
    Jeszcze tydzień temu martwe zagłodzone zwierzęta, leżały wszędzie, wiele chorych umierało na oczach ludzi. Najczarniejszą pracę wykonali „strażnicy zwierząt” oraz wolontariusze..
  • Pierwsze zadania:
    Martwe psy zostały zabrane, wezwany weterynarz rozpoczął leczenie chorych. Po nagłośnieniu w mediach tragedii rozgrywającej się w schronisku dla psów w Ligocie na pomoc ruszyli ludzie. Zabierają psy do domów i to w tej chwili jest najważniejsze. Te istoty które przeszły tak wiele złego, muszą trafić do ciepłych domów, trzeba je leczyć również psychicznie. Jeszcze raz powtarzam wśród takiej armii psów słychać ciszę przerażającą – te psy zachowują się tak jak gdyby dawno straciły wiarę w człowieka, nie wierzą że pomoc już nadchodzi, jedźcie tam drodzy Państwo z decyzją że weźmiecie do siebie istotę w której jest samo cierpienie. Zabierzcie do słońca zwierzę, które zamknięte w ciemnej śmierdzącej klatce musi otrzymać pomoc, choć w nią już nie wierzy.
  • Podsumowanie:
    Dlaczego doszło do tej tragedii? Otóż kiedy ktoś bierze na siebie odpowiedzialność niesienia pomocy „braciom mniejszym” musi cały czas błagać, prosić o pomoc dla nich, pukać do ludzkich drzwi i serc, wszak już dawno padły słowa: proście a będzie wam dane. Opiekunka psów w Ligocie zbyt cicho prosiła. Wiemy jak ciężko wyciągać ręce o pomoc, ale zdajemy sobie sprawę, że ci, którzy ratują zwierzęta sami bez pomocy innych ludzi nie dadzą rady, że działalność charytatywna zawsze jest w imieniu innych i dla dobra najbiedniejszych.
    „Tara ” sama jest w potrzebie, również mamy psy, jednak widząc tragedię oraz cierpienie zwierząt w Ligocie wzięliśmy do siebie jedna suczkę. Otrzymała imię Latoja.
    Po raz kolejny, trzeba było zadać sobie pytanie – którego zwierzaka uratować? Przecież wszystkie potrzebują pomocy. Nie było czasu na zastanawianie się, ciemno ,zimno, musimy już wracać do Tary, do pracy. Spojrzenie tej suczki dało szybka odpowiedź, pakujemy ją do samochodu. Chuda, z zasklepionymi ranami na ciele, zapchlona okrutnie. Wracała z nami cichutko z tyłu samochodu, leżała z bijącym sercem jeszcze nie wiedząc jaki los ją czeka. Tak było w niedzielę (11.02.2007)
    Dziś jest odpchlona, zaszczepiona przeciwko wściekliźnie. Leczymy jeszcze biegunkę, która dała znać o sobie w samochodzie. Wczoraj cichutka wystraszona suczka, dziś już broni domu, zaczęła szczekać na obcych, zaprzyjaźniła się z naszymi psami, szybko nauczyła się że nie wolno ganiać kotów, chodzi koło nich zdumiona, że te małe „prychacze” ocierają się o nią. Za jakiś czas utwierdzi się w przekonaniu, że jest członkiem bardzo dużej rodziny i ma pełne prawo do szczęścia.

Adopcja wirtualna adopcje@fundacjatara.info

 

Skomentuj

Nasza strona używa ciasteczek (tzw cookies). dowiedz się więcej

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do Twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje

Zamknij