Relacja z Wstępów – Skaryszew 2012 – Stowarzyszenie Beata C.

Po obejściu rogatek na obrzeżach Skaryszewa (ze względu na nasze bezpieczeństwo musieliśmy chodzić grupami) weszłam wraz z moją siostrą,( która specjalnie z Niemiec przyjechała) do bar-busa żeby się ogrzać w jedynym ciepłym pomieszczeniu w tym miejscu i napić ciepłej herbaty.

Przepełniona obrazami, które widziałam i odgłosami, jakie słyszałam popadłam w zadumę przy dźwiękach muzyki płynącej z radia. Akurat De mono, akurat „Wszystko jest na sprzedaż”

  • myślałam,że się rozpadnę tam na kawałki,kiedy moje zmarznięte stopy się powoli rozgrzewały; wszystko wirowało mi w głowie; ten stukot kopyt, to rozpaczliwe rżenie i obrazy tych wszystkich istot; stłoczonych w tirach, w przyczepach; myślałam o tych, które widziałam i o tych, które tam były, a ich nie widziałam
  • myślałam o tych co godzinami stały na mrozie bez dostępu do wody i siana w nienaturalnych pozycjach
  • myślałam o tych mężczyznach podnieconych zarobkiem, biegających w różnych kierunkach w sobie znajomym celu, każdy z kijem w ręku, od każdego prawie waliło alkoholem
  • myślałam o tym, dlaczego ja widzę w tych koniach żywe istoty, a oni tylko ścierwo, a oni tylko źródło swojego zarobku. Nie mogłam pojąć, jak oni, którzy opiekowali się tymi zwierzętami, karmili je, nie potrafili się zwyczajnie po ludzku do nich przywiązać, nie potrafili ich po ludzku traktować ..czy ja i wszyscy, którzy się tam znaleźli by walczyć o konie jesteśmy z innej planety?
  • myślałam o tych weterynarzach, którzy konie traktowali przedmiotowo i nie widzieli żadnych uchybień (a ja laik widziałam)

Z zadumy wyrwały mnie rozmowy mężczyzn, którzy zamawiali jakieś mięso do jedzenia (bo tylko mięso można było tam zjeść)…Pani delikatnie wyganiała osoby, które skończyły konsumpcję, by zrobiły miejsce dla innych.

Całą noc chodziłyśmy, zbierałyśmy obelgi od mężczyzn; krzyczeli, kiedy się fotografowało, bo konie boją się światła (jakby ich obchodził koński los)…Oj nie lubili oni nas tam! Całą tę mroźną noc mnóstwo ludzi kręciło się wśród koni po skaryszewskich ulicach. Ktoś z nich powiedział: „pełno Was jak psów i kontrolujecie” Zastanawiałam się dlaczego w nocy??? Ponieważ w ciemną noc łatwiej jest ukryć zło. W wielu sytuacjach pozostawaliśmy bezradni; nie chcieli pokazywać paszportów, nie chcieli pokazywać koni; ich stanu i zdrowotnego…tak więc pod osłoną mroźnej nocy przy akompaniamencie rżenia koni i stukotu kopyt interes kwitł…tak od dziesiątek lat…Weterynarze ignorowali telefony, kiedy wzywało ich się do jakiegoś konia…

O świcie przy dźwiękach muzyki disco polo (przed mszą, albo po mszy)zebrały się tłumy wiejskiej skaryszewskiej i nie tylko – gawiedzi. Bawili się doskonale kupując gadżety, przechadzając się między końmi i jeżdżąc na nich, wypróbowując je.

„Święto konia”

już ja widziałam, jakie to święto dla tych udręczonych stworzeń…
Przed protestem zrobiło się nas więcej, ludzie wciąż dojeżdżali (nasza czteroosobowa grupa przyjechała w sobotę ok 17.00). Serce moje drgnęło bo w tym piekle poznałam aniołów (nie mówiąc o tych, którzy wcześniej znałam; Scarlett, Iwonka Kozińska, Iwonka Wołodźko, Iwonka Moroz, Beatka Koper, Norbert, Basia, Dorota, Monika i wiele innych. Poznałam wiele wspaniałych dziewczyn i chłopaków, którzy znaleźli się w tym okropnym miejscu, by ratować konie, by walczyć z ludzką głupotą i bezdusznością. Przychodzili indywidualnie do nas, do Scarlett, by pytać, co mogą zrobić; niektórzy w zziębniętych rękach przynosili swoje oszczędności, by przyczynić się do wykupienia jakiegoś końskiego życia.

Nie zapomnę Hiszpana,

który tak dzielnie walczył o polskie konie. (Zauważyłam,ze miał dziurawego buta, marzł bardziej niż my, ale nie myślał o sobie). Wielki szacun dla niego. Nie zapomnę chłopaka, który w garści przyniósł pieniądze, by dołożyć się do transportu kupionych koni. Trzy młode dziewczyny z Kielc tak pięknie się spisały. Przyjechały na targ rano by wykupić konia.Nie myślały o ciuchach, o kosmetykach, znalazły konkretnego, biednego, zaniedbanego źrebaka, były problemy z ustaleniem właściciela (podejrzewam,że sam nie chciał się ujawnić ze strachu przed karą, bo zwierzę było w złym stanie). Właściwie to jedna z nich wykupiła konia, bo miała na to środki, ale wszystkie walczyły jednakowo. Handlarz spuścił jej 100 zł; zapłaciła 1.100zł. Przyprowadziły go do tarowego stanowiska…Takie wszystkie piękne rzeczy były jak balsam dla mojego rozdartego serca, bo wiem ze jest NADZIEJA. W tym złym miejscu dostrzegłam pięknych ludzi i piękne czyny. Wierzę,że nam się uda.

Wierzę,że nas będzie więcej za rok…

 

Skomentuj

Nasza strona używa ciasteczek (tzw cookies). dowiedz się więcej

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do Twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje

Zamknij