Relacja z Wstępów – Skaryszew 2012 – Xavier Bayle

Xavier Bayle – humanista, artysta i aktywista na rzecz wyzwolenia zwierząt

Co roku jest to wielkie wydarzenie dla handlarzy końmi. Gdy tam dotarłem, wydawało mi się, że trafiłem do piekła. Użycie tego określenia nie byłoby jednak obiektywne, gdyż jest ono zarezerwowane dla miejsca, do którego trafia większość osób handlujących na targu – sprzedających i kupujących konie do rzeźni we Włoszech. Po wielogodzinnym transporcie w ciemnych ciężarówkach, czeka je „humanitarna śmierć”.

Othar, Incitatus, Bucefał, Babieca, Rocinante… wiele jest koni, które są nieodłącznymi elementami historii człowieka.

W Skaryszewie ich nie było.

Nie było też wspomnień o nich, ani ich duchów. Na targu widziałem tylko kilkusetkilowe toboły mięsa, które okolicznościowo i tymczasowo jeszcze żyły. A ładowano je do przyczep jak towar, jak szafę, czy snopek siana. Co roku w Skaryszewie Polska wraca do średniowiecza.

Ale kilka słów o samym proteście. O zmierzchu, 26 lutego, po strategicznym spotkaniu około 50 aktywistów w namiocie Fundacji Tara, rozdzieliliśmy się na grupy, by sprawdzić cztery główne wjazdy na targ. Można powiedzieć, że obecność policji i inspekcji weterynaryjnej była bezsensowna. Nie pozwolili oni ingerować wolontariuszom Tary, ani legitymowanym inspektorom TOZu. Paszporty były sprawdzane powierzchownie, koni nie identyfikowano, a na warunki transportu przymykano oko. Często były to stare wozy, klatki lub przyczepy, w których konie jechały długimi godzinami. Miały jechać dalej 2500 km, z ziemi polskiej do włoskiej. Bez możliwości zmiany pozycji, często bez wody. Symboliczna praca policji (funkcjonariusze zamknięci w samochodach), nie polegała nawet na sprawdzeniu, czy kierowcy nie są pod wpływem alkoholu. Niektórzy z nich byli widocznie pijani. Policjanci (przynajmniej ci, których spotkaliśmy w tę długą i mroźną „kryształową noc”)

akceptowali warunki transportu niezgodne z jakimikolwiek przepisami prawnymi.

Nie zwracali uwagi także na obelgi rzucane przez handlarzy w stronę obrońców praw zwierząt.

Widziałem pięć kuców stłoczonych w małym samochodzie, które dostały pozwolenie na wjazd na targ od Inspekcji Weterynaryjnej. Widziałem wiele koni uwiązanych za szyje, w jednym środku transportu, w żaden sposób nierozdzielonych i niechronionych przed hamowaniem, których ruch ograniczał koń stojący obok, z tyłu lub z przodu.

Widziałem konie oddające mocz i wypróżniające się ze stresu, widziałem zwierzęta przemęczone, brudne, parskające ze strachu, w rękach brutalnych ludzi.

Te niesamowite społeczne ssaki zostały przemienione w wytłoki, padlinę i banknoty. Powtórzę: wszystko za zgodą inspekcji weterynaryjnej i policji, organów, które istnieją dzięki naszym podatkom.

Nadszedł świt, a my wróciliśmy na teren targów. Obok punktu inspekcji weterynaryjnej ustawiono po raz pierwszy w Skaryszewie zbiornik z wodą. Handlarze mogli zastosować się przynajmniej do podstawowej zasady dobrostanu zwierząt i napoić swoje konie. Prawa zwierząt, które istnieją w Polsce, są traktowane jak mokry, bezwartościowy papier nawet przez samą instytucję, która je wydaje. Dlatego zbiornik (miał około tysiąc litrów), który w teorii nie mógłby wystarczyć nawet dla setki spragnionych koni, stał pełny… Wszędzie konie bez wody, uwiązane krótkimi sznurkami, zobowiązane stać przed cały dzień lub kłusować na rozkaz handlarzy, którzy je eksponowali.

Fundacja Tara, z hojną pomocą setki osób, wykupiła kilka dorosłych koni i źrebaków (jeden z nich wypił od razu sześć litrów wody z wiadra). Trafiły one do schroniska Tara – czekają na wsparcie finansowe. Kilka żyć odzyskanych dla życia.

Będą istnieć w spokoju i umierać w spokoju.

O godzinie dziesiątej rano rozpoczęła się demonstracja. Sto osób protestowało przeciwko moralnemu uwstecznieniu. W stronę demonstrantów posypały się obelgi ze strony handlarzy. Kilku sprzedawców pluło i rzucało kamieniami w aktywistów.

Konie to ssaki bardzo wrażliwe, szlachetne i piękne, historycznie i prehistorycznie towarzyszące człowiekowi. Tak też powinny być traktowane przez prawo – jako zwierzęta towarzyszące, a nie konsumpcyjne. Powinny korzystać z tej samej ochrony, co np. psy czy koty. W tym celu zbierane są podpisy pod petycją. Mam nadzieję, że w następnym roku w Skaryszewie zgromadzą się setki osób, że burmistrz tego miasta otrzyma tysiące listów protestacyjnych. Polska etyka ma ogromny dług do spłacenia za przerażone parskanie w ciemności, które słychać, co roku piętnaście kilometrów na południe od Radomia.

Gdy będziecie czytać ten tekst, koni sprzedanych w Skaryszewie już nie będzie.

Zamieńcie minutę ciszy ku ich pamięci na głośny krzyk w obronie praw zwierząt.

 

 

Skomentuj

Nasza strona używa ciasteczek (tzw cookies). dowiedz się więcej

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do Twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje

Zamknij