Zobacz więcej koni do adopcji →
Pamiętacie źrebaczka, którego Scarlett i Piotrek wychowywali jak własne dziecko, karmiąc co godzinę ciepłym mleczkiem? Teraz Renji jest już duży i bardzo potrzebuje Wirtualnego Opiekuna, bo apetyt ma nadal nieskromny! Zobaczcie filmik opowiadający o Jego pierwszych chwilach w Tarze, przeczytajcie Jego historię i zaadoptujcie Renji’ka – końską sierotkę.
15.04.2010
Późny wieczór. Dzwoni Iwona z Poznania. „Scarlett powiedz, czy udało się uzbierać pieniądze na źrebaczka?” – „Witaj, tak umówiliśmy się z przewoźnikiem na jutro. Piotr pojedzie, będzie jechał razem z maluchem. Musi go asekurować. Tylko wiesz… Biję się z myślami, czy dobrze robimy?” – „Ale o co chodzi?” – „No bo widzisz… Może maluszek przyzwyczaił się już do jakiejś klaczy, może mu matkuje. A my przyjedziemy i zabierzemy go z miejsca, które zna, gdzie czuć zapach jego zmarłej matki. Może Ci ludzie nie są tacy źli? Może nie chcą go zabić? Czy dobrze robimy?” – „Scarlett, nie wierzę własnym uszom, Ty naprawdę tak myślisz? Wiem, że źle się czujesz – to pewnie grypa mózgu. Co ty mówisz?” – „Iwona wiesz, że chcemy jak najlepiej, ale to taki mały okruszek. Czy transport nie będzie dla niego zbyt dużym stresem? Zmiana miejsca, opuści konie, które zna.” – „Scarlett, proszę weź jakieś lekarstwo, bo głupoty mówisz.
Kilka osób potwierdziło informację. Mały cały dzień zamknięty jest w szopie. Nikt tam nie zagląda, za wyjątkiem trzech razy w ciągu dnia, kiedy małemu podawane jest pół wiadra (za każdym razem) mleka + otręby + śruta żytnia.
Na noc do szopy wprowadzane są dorosłe konie. Ale przecież wiesz, że ostatnio te, które tam były, pojechały na rzeź. Znowu są nowe i sama wiesz, że będą tam 2-tygodnie: podtuczone i do rzeźni. Po nich pojawią się następne i następne. Mały nie ma tam żadnych szans.” – „Iwona przecież my się nie wycofujemy, tylko tak bardzo się o niego boimy…” – „Scarlett przeczysz sama sobie. Przecież Tara to raj. Ratujcie go za wszelką cenę!” – „Wiesz, że jeszcze nie jest to raj dla koni, tyle jeszcze musimy zbudować – nie jest jeszcze dobrze.” – „Ratujcie go za wszelka cenę!”
16.04.2010
Około godziny 12:00 Piotr razem z zaprzyjaźnionym przewoźnikiem pojechali po małego. W Tarze czekał na źrebaczka padok wyścielony słomą i zbudowana na szybko letnia stajenka. Około godziny 18 przyjechali. Tato-Piotr wyniósł źrebaczka na jego padok (bezpośrednio przy domu). Padały słowa – jakie to mądre, dobre dziecko, takie kochane – cała drogę jechali przytuleni do siebie. Piotr mówił – mały spał, albo skubał siano popijając wodę. 10-dniowy źrebak i siano!
Przez 3 doby non stop któreś z nas czuwało przy maleństwie. Oczywiście natychmiast przyjechał lekarz weterynarii. Do 21.04 mały miał problem z siusianiem. Sikał przez „dziurę w brzuchu”. Brzuszek był owrzodzony od moczu.
Kilka wizyt naszego weterynarza, delikatne wyciąganie prącia, masaże, płukanie puzdra i brzuszka specjalną mieszanka płynów i jest już dobrze. Dzisiaj Mały sika „jak stary”, a nie jak z durszlaka. Pierwsze trzy doby: słabiutki, malutki, ciągle spał. Kilka kolejnych dni i nasze dziecko, sierotka, bryka, jest wesoły, rży, gdy słyszy, że „idzie mleczko!”. Karmimy malucha co 1,5 godziny, stopniowo zwiększając dawki. Dzisiaj źrebaczek pije jednorazowo 1,5 litra mleka co 1,5 godziny (mieszamy mleko krowie + kozie), przez całą dobę, oraz dodatkowo 2 razy dziennie (rano i wieczorem) dostaje pójło – zmielone siemię lniane, ugotowane + troszkę otrąb pszennych, witaminy „Vibovit Junior” + glukoza. W przeciągu tygodnia maleństwo urosło bardzo. Jest pełen wigoru, bardzo szybko nabiera ciała. Nawet kopnął Scarlett w kolano, co wywołało ogólna radość – mały jest bardzo mocny!
Dla dobra Tary nie piszemy skąd przyjechał maluszek. To już przeszłość. Jednak Iwona miała rację. Piotr musiał zapłacić znacznie więcej pieniędzy za źrebaczka, niż było to ustalone. Ciągle mówimy o honorze, jednak nie wszyscy znają to słowo – to żenujące.
Drodzy Państwo. Przez blisko 15 lat wykupujemy konie – cierpiące, skazane na rzeź. Zawsze były to dorosłe zwierzęta, lub młodzież która nie wymagała całodobowej opieki. Dzisiaj, razem wykupiliśmy końskie dziecko, też skazane na śmierć. Istotkę najbardziej bezbronną ze wszystkich jakie znamy. Dziękujemy za szlachetność Waszych serc. Dziękujemy, że pomagacie. Bez Was Tara by nie istniała. Bez Waszej pomocy zwierzęta byłyby bezbronne i głodne. Dziękujemy Wolontariuszom którzy przyjechali 23.04 i powiedzieli: „Zajmiemy się Tarą, idźcie się przespać!”.
Od lat budujemy mur wokół Tary, a każda cząstka tego muru to: wrażliwość, szlachetność, empatia. Mur rośnie, lecz czasem musimy wyjść poza niego, by przeciągnąć na „naszą stronę” choć jedną cierpiącą istotę. Jak rozciągnąć ten Mur? Jak połączyć siły dobra? Wszak ciągle dzwonią telefony, napływają maile: „Pomóżcie… Ratujcie…” Prosimy Was o pomoc – pomóżcie Tarze, adoptujcie Renji’ego, nasze wspólne końskie dziecko! On potrzebuje ludzkiej dobroci i Waszego wsparcia!
Aktualni opiekunowie:
- Kamila i Kinga, Zielonka k/Warszawy
- Wera
- Monika i Mariusz Goetze
- Dorota Proniewska z Anglii
- Agata Ternka
- EP Warszawa
- Ilonka i Veronika
Adopcje wirtualne:
Zobacz więcej koni do adopcji →
adopcje@fundacjatara.info