Z ust Scarlett rano padł jasny rozkaz: „z terenu zabudowań muszą być widoczne konie pasące się na dalszych pastwiskach”. Takiemu poleceniu nie sposób się sprzeciwić wszak chodzi o bezpieczeństwo koni. W ich doglądaniu przez lornetkę, przeszkadzały nisko rosnące gałęzie, które należało przyciąć. Przycinane były z drabiny do wysokości 4, 5 metrów. Sama czynność wnosiła trochę ryzyka, więc nie mógł wykonać jej wolontariusz i spadło to na głowę Piotra. Przy odbieraniu gałęzi pomagało czterech chłopaków. Rozkaz został wykonany, a w chwili obecnej bez chodzenia, doskonale widać ci się dzieje u dalej pasących się koni.