Ręce opadają, normalnie ręce opadają. Co, komu szkodzi, że na łące jest wywiercona studnia? Rokrocznie przywozimy konie na pastwiska i rokrocznie ktoś musi coś do tej studni wrzucić. Zazwyczaj były to gałęzie z lasu, dobrze, że miały odrosty, było przynajmniej, o co zaczepić haczyk i je wyciągnąć. W tym roku do studni ktoś wrzucił gładkie słupki. Musieliśmy trochę pogłówkować jakiego sposobu użyć wyciągnąć, ale koniec końców udało się i w taki sposób rozpoczęliśmy rozkładanie ogrodzenia na pastwiskach.
Kolejnym krokiem, było osadzenie drewnianych słupków rogowych i przeciągnięcie taśmy, niestety dzień dobiegał końca i musieliśmy wracać do Tary, do innych obowiązków. Słońce, kilometry schodzone z taśmą, kamienie i glina w dołkach, to wszystko spowodowało, że po powrocie i rozdaniu siana podopiecznym Tary, jedyne, o czym tylko myśleliśmy to obmycie ciała z trudu codziennego dnia i do snu. Jutro rozpoczynamy rozkładanie ogrodzenia o 4 rano (wtedy słońce tak nie praży).