Słuchajcie! Coś tu nie gra! Przypatrzcie się temu zdjęciu uważnie.
Mieliśmy dzisiaj koło południa niezłą niespodziankę! Klacz o imieniu Elektra (i jest to czysty przypadek!) zdołała jakimś sposobem prześliznąć się pod pastuchem, unikając przy tym „kopniaczkA” prądu o lekkim natężeniu – albo jest koniem prądo-odpornym, bo jak wiadomo: „Elektry(ka) prąd nie tyka!” albo jest niesamowicie sprytna i giętka
Będziemy musieli przyjrzeć się uważnie Jej poczynaniom w pobliżu taśm, bo nie przefrunęła ponad nimi, a jakoś zdołała się przedostać.
Pozostałe konie były tak samo zszokowane jak my!
Próbowały nieśmiało do Niej dołączyć, jednak pastuch im na to skutecznie nie pozwalał. Stały tylko, przyglądając się z uwagą, bo takie sytuacje to niespotykana rzadkość.
Najbardziej irytowała się tym wszystkim Aurelia, Jej wierna przyjaciółka. Dla Elektry, Aurelia jest w stanie zupełnie zignorować lub wręcz przegonić swojego adoratora, Monarchę, który tak dzielnie o Nią zabiega. Tym samym, sprowadzenie Elektry z powrotem na pastwisko, było ukojeniem nerwów – bezpośrednio Aurelii, a pośrednio Monarchy, który nie powinien się stresować, bo, jak wiadomo, w stresie rekonwalescencja się wydłuża, a nasz tarowy „Król” złapał paskudną alergię… Ale o tym niedługo!