Tysiąc kur zostało przeznaczonych do zabicia na jednej z ferm zajmujących się chowem ściółkowym. Niosły za mało jajek, przestały wyrabiać normę. Postanowiono więc je zabić. W specjalnej, przeznaczonej do tego maszynie.
Kury nie potrzebują wiele. Jeśli macie możliwość uratowania choć części z nich, zapewnienia im domu, gdzie będą mogły godziwie dożyć do kresu swych dni, dzwońcie do Scarlett, tel.: 785 511 630
Ferma sprzedaje kury po 8 zł. Znajduje się w woj. dolnośląskim, w okolicach Legnicy.
Zobaczcie zdjęcia – tak wyglądają kury z chowu ściółkowego. Jego nazwa brzmi lepiej niż klatkowy. Ale nie łudźcie się, że ptaki mają tam dobre warunki. Jeśli chcecie ograniczyć ich cierpienia i masowe mordowanie, kupujcie jajka z chowu wolnowybiegowego, oznaczone numerem „1”.
Chów ściółkowy polega na tym, że kury trzymane są w kurniku, nigdy nie wychodzą na powietrze, nie mogą pogrzebać w ziemi. Nie oszukujmy się, że na fermach mają stworzone komfortowe warunki. Liczy się kasa – im więcej kur, tym więcej jajek a miejsce jest ograniczone. Ptakom jest ciasno, są zestresowane, walczą pomiędzy sobą, ranią się, wydziobują pióra. Trzydzieści kur, które dzięki Norbertowi trafiły do Tary wygląda jak stado nieszczęść. Łyse, wyskubane, przestraszone. Są już bezpieczne, będą żyły. Jak tylko poprawi się ich stan, nabiorą sił, zostaną wypuszczone na wybieg. Będą mogły spacerować, wygrzebywać z ziemi smakołyki, wygrzewać się na słońcu. Tymczasowo zamieszkały w pomieszczeniu, po którym mogą się swobodnie poruszać. Pierwszy raz w życiu spróbowały jak smakuje świeże jedzenie – marchewka, buraki, liście kalarepy. Jadły łakomie, jakby od dawna głodowały.
Choć może kura nie wzbudza wielkiej sympatii, jak koń czy pies, to takie samo żywe, czujące stworzenie. Konie spędzające życie głównie w stajni też nie są szczęśliwe, choćby ich boksy były ze złota. Wyjście pod siodłem, czy w zaprzęgu to dla nich jedyna możliwość aby zobaczyć świat, słońce, niebo, rośliny czy inne zwierzęta. Swoich pobratymców widzą tylko, w trakcie użytkowania, wykorzystywania przez człowieka. Nie mówiąc o tym, że same nie zakosztowały smaku wolności, to nie widziały także jak może wyglądać zabawa – bieganie z wierzganiem kopytkami, podskubywanie się, tarzanie czy odpoczynek z głową opartą o kark końskiego przyjaciela. One tak, jak potrzebują ciepła, dotyku i bliskości. A przede wszystkim wolności. Stanie całymi dniami w zamknięciu nie jest w zgodzie z ich naturą.