Uratowanie konia

Kochani, nie krzyczcie na mnie!

Ale tak bardzo się cieszę, tak bardzo się cieszę, że radość przepełnia mnie aż do szpiku kości!

Kilka dni temu ktoś „od Was” przysłał nam ogłoszenie mówiące o sprzedaży konia. Zobaczyłam zdjęcia tej cudownej istoty. Zadzwoniłam do „właściciela” tego ogiera. Rozmowa była krótka i konkretna – jeśli ktoś tego konia teraz nie kupi, jedzie na kiełbasę. Ustaliliśmy kwotę w wysokości 4000 zł. Jeśli chodzi o tego ogiera, już miałam plan w głowie – posłuchajcie.

– Cześć Marta, tu Scarlett. Proszę, nie bij mnie, zobacz tylko zdjęcia.
– Dobra Scarlett, o co chodzi?
– Chodzi o fryza. To prawie dziecko, całkowicie wykończone. Nic nie mów, zobacz najpierw zdjęcia. Jedno co mogę Ci powiedzieć, my za niego zapłacimy. Proszę, zaopiekuj się nim, przyjmij do siebie.
– Ok, prześlij zdjęcia.
10 minut później
– Jasna cholera! Scarlett, nienawidzę ludzi! Marcin na pewno się zgodzi. Tutaj chodzi tylko o pieniądze. Już widzę, że leczenie tego biedaka będzie bardzo kosztowne.
– Marta, dzwoń do niego, ja już z nim rozmawiałam. Dziękuję, że nie odmawiasz, choć znowu „wrabiam” Cię w chorego konia.
– Nie truj, daj ten telefon.

20 minut później

– No hej, rozmawiałam z nim. Ogier ma 8 lat. Jest prawdopodobnie od tego samego „właściciela”, co Sułtan – z tej samej stajni. Ten ogier był już wszędzie, w wielu punktach kopulacyjnych. Usłyszałam to samo, co Ty: „Jak ktoś nie kupi, koń jedzie do rzeźni. Ale pani, walnie mu pani dwie kroplówy i znowu może pokryć jakąś kobyłę. Za krycie weźmie pani 1500, toż to ogier fryzjerski”. Scarlett, zabiję Cię! Ale ja też nie mam wyboru. Uratujemy go!

Proszę Państwa,
Bardzo Was proszę o wybaczenie i o pomoc. To są Wasze pieniądze, nie Tary. Ten koń jest Wasz. Czy my wszyscy mieliśmy prawo odmówić pomocy? Przecież to są tylko pieniądze… Ale to jest też życie! Życie tego dzieciaka! W pewnym sensie nasza rola jest już skończona. My daliśmy pieniądze (Wasze), a całą resztę, czyli miłość i opiekę przez wiele lat będą dawali Marta i Marcin (Różale). Prosimy, pomóżcie nam wypełnić lukę na skaryszewskie konie i pomóżcie leczyć tę piękną istotę, która mieszka już w Różalowie. Jeśli zechcecie pomóc, możecie to robić dwutorowo:
Na konto Fundacji Tara 75 1020 5242 0000 2902 0191 7236 pod hasłem „pomoc fryzowi” przekażcie ile tylko możecie pieniędzy, my oczywiście od razu przelejemy na konto Marty i Marcina

Godz. 17:30 dzwonię do Marty

– Marta, mów jak tam dzieciak?
– Ojej, strasznie biedny, powłóczy tylną nogą. Zad podstawia pod siebie, na lewym oku ma bielmo ale musi to być świeża sprawa, ponieważ nad powieką ma dosyć głęboką ranę. Cholera jasna, mieszkał ze świnkami. To są bardzo miłe istoty ale pogryzły go po nogach. Nie podoba mi się to ale jego „właściciel” przed naszym przyjazdem spłukał gnój z tego konia szlaufem. Mam nadzieję, że nasz biedny konik nie dostanie zapalenia płuc. Ale Scarlett… kocham go! Wiesz, co jeszcze jest ważnego? Prawdopodobnie jest to syn Sułtana. Boże, jaki świat jest mały! Przywieźliśmy tego nowego konika, poszedł do innej stajni, którą wynajmujemy. Jutro przyjeżdża cały zespół lekarzy wet. Jak chłopak dojdzie trochę do siebie, podprowadzę go do Sułtana. Na pewno są z jednej stajni, być może są rodziną. Na pewno się poznają. Konie mają doskonałą pamięć.
Scarlett, jak tylko zadzwoniłaś, czułam, że chodzi o kolejnego konia… Wiesz, kocham go! I zrobię wszystko, by był szczęśliwy!

Całą historię przedstawiam Wam – Scarlett

 

Skomentuj

Nasza strona używa ciasteczek (tzw cookies). dowiedz się więcej

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do Twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje

Zamknij