Dziś w Tarze podwójne święto, ponieważ swoje 12 urodziny obchodzi też Ashley
Przyszedł więc czas na wspomnienia…
Ashley trafił do Tary jako maluch w 2003 roku razem ze swoją mamą Maximą. Poprzedni właściciel postanowił się „przebranżowić” i hodować koniki polskie, które są mniej wymagające i bardziej odporne na choroby. Musiał tylko opróżnić ciasne, betonowe stanowiska i pozbyć się koni, które miał do tej pory. Z dumą oprowadzał Scarlett po stajni i chwalił się swoim planem. Bardzo trudno zrozumieć, skąd wzięło się w nim przeświadczenie, że boksy o szerokości około metra, a w nich stojące bez możliwości wykonania jakiekolwiek ruchu, konie mogą na kimś zrobić dobre wrażenie. Jednak zawsze, dla spokoju sumienia, trzeba sprawdzić czy kolejne zwierzę nie potrzebuj pomocy.
W pewnym momencie Scarlett dojrzała źrebaka.
Od razu zapytała, co się z nim stanie. Właściciel bez cienia zastanowienia odpowiedział, że maluch musi tylko przybrać na masie i razem ze swoja mamą trafi do rzeźni, bo tutaj nie są już potrzebni…
Negocjacje trwały bardzo długo, ponieważ mężczyzna nie chciał go sprzedać. Liczył na to, że źrebak podrośnie i dostanie za niego konkretną kwotę od handlarza. Nie dość, że skazał go na śmierć, to chciał jeszcze na nim zarobić. W końcu dostał tyle ile chciał, Scarlett zaproponowała bowiem, że zapłaci za przyszłą masę malucha, tyle ile pewnie dostałby od handlarza. Dopiero wtedy właściciel się zgodził. Kiedy spojrzysz w oczy i choćby spojrzeniem obiecasz, że uratujesz, pieniądze przestają się liczyć. Nic już nie ma znaczenia oprócz życia, które możesz uratować…
W Tarze jedną z głównych zasad jest zakaz rozdzielania rodzin.
Trzeba nie mieć serca, żeby tak po prostu rozdzielić matkę od jej dziecka. Więź, która ich łączy jest bardzo silna. Jeśli nawet na chwilę zabierzemy takiego malucha od jego mamy, oboje będą bardzo nerwowi i zdezorientowani. Zostawienie tam Maximy w ogóle nie wchodziło w grę. I tak tego dnia nowe życie dostały dwa konie.
W czasie rozmowy z byłym już właścicielem okazało się, że maleńki Ashley zanim trafił do nas nigdy nie wychodził na dwór. Dopiero w Tarze zobaczył po raz pierwszy słońce i poczuł rześki wiatr w grzywie. Choć bardzo kulał, po wypuszczeniu na łąki szalał i brykał, a Jego mama rżała i ganiała za Nim w kółko. Kulawizna przeszła bardzo szybko, a po miejscu, w którym przyszło mu się urodzić, została blizna niewiadomego pochodzenia – zagadkowy ubytek w powiece.
Mimo że minęło już wiele lat, Ashley i Maxima nadal są nierozłączni. Dołączył do nich jeszcze Hugo, który stał się tatą Ashleya. Co ciekawe, te trzy konie zawsze stoją obok siebie w taki sposób, że Maxima jest w środku. Jakby to ona była najważniejsza. Zawsze gdzieś w pobliżu jest też Naomi, Henryk i Jurek.
Ashley jest bardzo spokojnym koniem, lubi kontakt z człowiekiem, choć nie zabiega o niego. Od czasu do czasu pobawi się z innymi końmi, ale po chwili rozgląda się za Maximą i szybko do niej wraca.
W dniu Twojego święta życzymy Ci, Przyjacielu, zdrowia i energii, żebyś mógł radośnie przemierzać pastwiska. Tobie i Maximie, bo bez wątpienia kochasz ją ponad życie.