Kilka lat temu pojawiłem się na podwórku w Piskorzynie, od początku się na mnie poznali, zaczęli tytułować odpowiednio do mej pozycji, czyli jak? No, kto zgadnie? „Prezes” tak, to był tytuł dla mnie, dopiero potem się coś „pokiełbasiło we łbach” tej mej ludzkiej świcie i przestali używać tytułów, tylko zaczęli walić prosto z mostu, tak po imieniu, czyli Kozik, ja nie wiem jak tak można, jak tak można. Och Ci ludzie nie wiedzą, gdzie ich miejsce.
Pytacie gdzie, jak to gdzie u mych stóp tam gdzie reszta piskorzyńskiego podwórka. Myślicie, że się czegoś boję? Ja mam się czegoś bać, konie… phi, przereklamowane, dwa razy szczeknę i już ich nie ma, reszta psów tarowych One to doskonale wiedzą, kiedy mam zły humor, wtedy omijają mnie z daleka. Mówicie mały kurdupel, ja odpowiadam „mały, ale wariat”, ja tam swoje wiem „klękajcie narody” Prezes Kozik nadchodzi. Na zakończenie powiem Wam, że najważniejsza ma cecha, oprócz urody, wdzięku, inteligencji to skromność, no spójrzcie w te oczy, ona po prostu się z nich wylewa.