20. maja odbył się także „zlot czarownic”. Przyjechały nasze cudowne „babki” do pomocy i przywiozły ze sobą Krisa z Warszawy. Opis jest bardzo krótki, ale uwierzcie, że wszyscy byliśmy zalani potem, brakowało nam, co najmniej 10 osób.
Basia nasza kochana, prowadząc przez cały dzień konie (około 1 km na pastwisko i 1 km z powrotem na bukmana) tak mocno zatarła sobie nogę na pięcie, że wdał jej się stan zapalny. Zobaczcie sami, jacy ludzie przyjeżdżają do Tary. Słowem nie pisnęła, że nie może chodzić, że bardzo boli.