3 Zlot Opiekunów Koni.

Pewnie zastanawiacie się jak przebiegł w tym roku Zlot Rodziców Opiekujących się końmi w Tarze –odpowiedź jest trójsłowna – cudownie, smakowicie, słonecznie. Było to naprawdę kilka wspaniałych godzin spędzonych w doborowym towarzystwie. Ale zacznijmy od początku…

Dzień przed zlotem rozpoczęliśmy przygotowania do imprezy, zbieranie po całym schronisku stołów tak by starczyło miejsc dla ludzi, szykowanie krzeseł, wycinanie ozdobnych łańcuchów. Niestety nie do końca wyrobiliśmy się ze wszystkim, bo dla nas jak i dla koni każde święto jest też normalnym roboczym dniem. Na szczęście było jeszcze parę wolnych godzin dnia następnego, w których mogliśmy dokończyć dzieła, a pomagali nam w tym opiekunowie koni, którzy przyjechali wcześniej. Sala została wystrojona, balony powieszone i powoli dochodziła godzina 12, zaczęli zjeżdżać się ludzie. Pojawiali się i „starzy wyjadacze” i całkiem nowe twarze, niestety pojawił się też jeden mały „smuteczek” – ludzi było stanowczo mniej niż rok wcześniej. Wiemy, wiemy sezon urlopowy, dzieci za dwa dni idą do szkoły. Będziemy musieli pomyśleć w przyszłym roku o zmianie terminów, ale wracajmy do tematu.

Gdy pojawili się już wszyscy, po wstępnych schroniskowych oprowadzaniach (wizyty u podopiecznych), ruszyliśmy tłumnie do sali na słodki poczęstunek, kawę, soki i herbatę.

Całość uroczystości rozpoczęła Scarlett przepięknym powitaniem płynącym prosto z serca, za co otrzymała rzęsiste brawa, potem nastąpiła konsumpcja, co chwilę przerwana coraz to ciekawszymi rozmowami. Wszyscy radośni, wszyscy uśmiechnięci, wszyscy słoneczni gdyby tak można było zbierać dobrą energię płynąca z tego pomieszczenia, od tych ludzi i rozdawać innym… ach marzenia. No tak, dobre jedzonko, dobrym jedzonkiem, rozmowy, rozmowami, ale trzeba przecież udać się na pastwiska do podopiecznych. Przedsięwzięcie dosyć ryzykowne, bo większość samochodów, to samochody szosowe a przed nami był do pokonania spory kawałek polnej drogi. Na szczęście wszyscy przejechali ją bez trudu, pojazdy wyszły bez szwanku i można było odsapnąć. Po dotarciu do miejsca i kilku minutach spaceru oczom odwiedzających ukazała się łąka a na niej…pustka – nie ma koni. Stały sobie gdzieś na samym krańcu padoku i nie za bardzo chciały podejść. Po kilku usilnych namowach (zawołania i gwizd) jednak zrozumiały, że przyjechali do nich ich opiekunowie, osoby je kochające i ruszyły z kopyta, galopem, do ogrodzenia gdzie czekały nie ręce z jabłuszkami i „serca” gotowe je wygłaskać i przytulić. Były i zdjęcia i tulenia, a dla niektórych wyjazd na pastwisko, wejście za ogrodzenie był okazją do przełamania strachu przed tymi dostojnymi istotami. Na pastwiskach spędziliśmy około 45 minut i pora była by wracać do schroniska. Część osób wracała bezpośrednio z pastwisk do domów, część odwiedziła jeszcze Tarę gdzie nastąpił kolejny poczęstunek tym razem w formie obiadowej ( co było podawane, to pozostanie tajemnicą, ale było naprawdę dobre). Porozmawialiśmy jeszcze trochę, pośmialiśmy się i niestety trzeba było rozjeżdżać się już do domów. Tak oficjalnie zakończył się 3 Zlot Rodziców Opiekunów Koni. Reasumując, wspaniali ludzie, wspaniałe chwile, wspaniałe emocje, a i jeszcze jedno wszystkie potrawy serwowane na spotkaniu, były wegetariańskie i wszystkie zostały przywiezione na zlot przez przyjeżdżających.

Wam, którzy odwiedziliście Tarę i Wam, którzy pomagaliście przy organizacji tego świątecznego czasu, za dobro zostawione na terenie, za całoroczną pomoc, za to coś, co trudne jest do opisania. Serdecznie dziękujemy i zapraszamy w przyszłym roku.

 

Skomentuj

Nasza strona używa ciasteczek (tzw cookies). dowiedz się więcej

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do Twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje

Zamknij