Historia przedwczorajszej nocy

Czwarta nad ranem, piszę wiadomości na stronę Tary, nagle pomiędzy szumem czajnika gotującego wodę na kolejna herbatę, a cicha muzyka w tle dobiegającą z komputera, słyszę kwik koni.  Myślę sobie „ki diabeł wodę mąci”, czy ze zmęczenia mam już omamy słuchowe.  Zignorowałem to, ale po chwili słyszę kolejny kwik. Latarka w dłoń i hajda na dwór na obchód zobaczyć, co się dzieje. W ciągu sekundy w głowie kłębią się myśli, może Matuszka (jedna z Skaryszewskich klaczy) urodziła, może stado przerwało taśmę i uciekło, albo źrebaki naprawiły ogrodzenie i hasają po Tarze.

Idę po nocy i sprawdzam, ogrodzenie, taśmę, wszystko w porządku. Jak na złość latarka zaczyna świecić słabiej, ale w jej świetle, w pobliżu stajni huculskiej dostrzegam błyszczące oczy.  Już wiem, któryś koń uciekł, podchodzę bliżej, patrzę i nie rozpoznaję – to nie nasz koń, takiego nie mamy. Powoli złapałem za głowę, na szczęście w kieszeni kamizelki miałem kawałek sznurka ( pochodzę z pokolenia, które w kieszeniach nosiło wszystko, nóż, kawałek sznurka, kolorowe szkiełka itp.) Z tego sznurka powstała szybka improwizacja kantara i już konia można było konia zaprowadzić do stajni, ale kwiczał, ale rżał dookoła tyle obcych zapachów.

Rano okazało się ze jest to koń pochodzący z wsi obok, przybył po niego właściciel i wrócił do domu, a ogier sprawa z natury prozaiczna, pewnie poczuł ze nowe „dziołszki” przyjechały i przyszedł w konkury.

 

Nocna wizyta

Komentarze

  1. Monika 3 kwietnia 2017

Skomentuj

Nasza strona używa ciasteczek (tzw cookies). dowiedz się więcej

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do Twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje

Zamknij