Interwencja w Cielętnikach

Drodzy Państwo.

Nic nie dzieje się bez przyczyny. Na transport stada owiec i kóz, które miały jechać na Mazury Fundacja Tara uzbierała pieniądze. Natychmiast zareagowali:
Dorota P. z Warszawy – 30zł, Beata M. z Warszawa – 50zł, Adam R. – Wołów – 15zł, Joanna i Arkadiusz L. – Czeladź – 10zł, Agnieszka J. –– Warszawa – 150zł, Marzena G. – Czosnków – 20zł, Tomasz i Agnieszka P. – Kędzierzyn Koźle – 5zł, Marta B. – Sulejówek – 10zł, Dorota D. – Gniezno – 20zł, Monika Sz. – Warszawa – 50zł, Ewa S. – Warszawa – 100 zł, Sławomir W. Arleta W. – Poznań – 1500zł, Irena F. – Łódź – 40zł, Ewa S. – Nysa – 20zł, Sławomir W. Arletta W. – Poznań 1500zł, Helena K. – Szczecin – 20zł, Nina K. – Nysa – 20zł, Krystyna i Jacek J. – Starachowice – 10z , Gabriela P. – Racibórz – 5zł, Joanna J. – Milanówek – 20zł, Joanna B. – Środa Śląska – 50zł, Dominika N. – Rząśnia – 200zł, Karolina B. – Lubartów – 20zł, Marta K. – Toruń – 100zł, Bogusława S. – Wińsko – 10zł, Magdalena D. – Wrocław – 30zł, Joanna P. – Szczecin – 20zł, Alicja S. – Wrocław – 100zł, Elżbieta D. – Warszawa – 15zł, Joanna K – Środa Śląska – 15zł, Katarzyna P. – Sieradz – 5zł, Anna W. – 50zł

Dziękujemy Wam w imieniu zwierząt.

Owieczki i kozy pozostały u swojej właścicielki, o czym pisaliśmy ( data) link do wiadomości
Pozostały również fundusze. Na bieżąco informowałam o darowiznach Prezes Patrolu Interwencyjnego z Mazur, Panią Karolinę. Gdy usłyszała, że owce i kozy nie pojadą na Mazury przygnębiona powiedziała: „Scarlett, może tak miało być? Może ta owczarnia czeka na zwierzęta w większej potrzebie. Niedaleko w miejscowości Cielętnik od wielu lat trwa gehenna zwierząt” i tu Karolina opowiedziała mi o wszystkim.

Tara istnieje już 18 lat. Interwencji przeprowadziliśmy setki. Wiedziałam, że w tym przypadku nie możemy prosić Państwa o pomoc przed „wejściem do gospodarstwa”.
Od co najmniej sześciu lat różne organizacje pro-zwierzęce interweniowały bez skutku. Wiedziałam, że trzeba „akcję” przeprowadzić „po tarowemu”. Nic nikomu nie mówić, nie nagłaśniać, aby nie uprzedzić gospodarza. Niestety, nastąpił „przeciek” i już 29 marca z wyżej wymienionego gospodarstwa „zniknęły” krowy i konie w najcięższym stanie a w momencie interwencji ( 3 kwietnia 2013) ledwo żywe zwierzęta miały siano i słomę pod nogami. Gospodarza nie było, jedynie jego pracownicy. Zwierzęta wreszcie zostały odebrane, lecz nie łudźmy się – walka o Ich życie dopiero się rozpoczęła – przed obliczem… sprawiedliwości.

Prosimy o pomoc dla Patrolu Interwencyjnego ds. Zwierząt Gospodarskich z Mazur. Jest to organizacja dopiero się rozwijająca.
Pani Karolina, Prezes „Patrolu” dzisiaj ma pod opieką dodatkowo ciężko chore krowy i „zero” na koncie. OTOZ Animals, organizacja, która odebrała konie jest znana istnieje od wielu lat- dadzą sobie radę, ale Stowarzyszenie Patrol Interwencyjny ds. Zwierząt Gospodarskich potrzebuje wsparcia. Pani Karolina poprosiła Tarę, abyśmy nagłośnili „sprawę” i zbierali darowizny na konto znanej Fundacji, jaką jest Tara.

hasło „ interwencja mazury”

Pomóżmy się rozwinąć tej organizacji, warto. Ręczę za empatię Pani Prezes Karoliny Zagrodzkiej. Wiele pracy czeka tę organizację w tamtym regionie.  Kolejne zdjęcia zwierząt otrzymaliśmy, czas walczyć z okrucieństwem a urzędników prosimy, aby zrozumieli jedno- zwierzęta, Ich los to nie „niska szkodliwość czynu”.

Pan Sławek W. z Poznania, jako pierwszy dowiedział się o „Cielętniku” w prywatnej rozmowie. Pan Sławek powiedział: „Scarlett, dałem darowiznę na pomoc dla zwierząt, wykorzystaj ją”.
Jego pieniądze trafiły na konto Stowarzyszenia Patrol ds. Zwierząt Gospodarskich Dla jasności- kolejne darowizny przeznaczone na transport owieczek, wykorzystamy w innej interwencji, oczywiście „w akcji z innymi organizacjami”. Znowu nie możemy prosić o pomoc przed interwencją. Tam również od wielu lat odbywa się masakra zwierząt. Tylko zwielokrotniona ich ilością.
Od lat nagłaśniana przez media, przedstawiana przez organizacje pro-zwierzęce. Dlaczego szykujemy się do „wejścia na teren” bez uprzedzenia? Jak w przypadku „Cielętnika” okoliczne władze doskonale wiedzą, co tam się dzieje i … „niska szkodliwość czynu” zasłania im oczy i sumienia. Jak zwykle wzywamy do walki i nie będziemy bierni. Bez uprzedzenia by zwierzęta najbardziej wykończone nie „zniknęły” w jakimś dole.

Drodzy Państwo.
Wiem, że jest kryzys, wiem, że jest ciężko. Sami odczuwamy to dotkliwie, ale prosimy o wsparcie, choćby złotówką, byśmy mogli walczyć o dobro dla zwierząt.
Już dawno temu słyszałam, że kto odważy się sprzedać duszę w imię miłości, ma moc uratowania świata. Sprzedałam duszę temu, który opiekuje się zwierzętami, ogarniająca mnie bezsilność przeradza się w gniew.

Gniew Tary.

Wiadomość z fb patrolu do spraw zwierząt interwencyjnych
Ciągnąca się od lat tragedia padających wskutek wyczerpania, głodu i chorób zwierząt. Sprawa prowadzona przez Otoz Animals Braniewo. W pn nasze Stowarzyszenie Patrol Interwencyjny Ds. Zwierząt Gospodarskich oraz Fundacja ratująca konie z Mikoszewa przyłączyło się do akcji interwencyjnej w Cielętniku. Wszystko na nic!!! Nie ma władz, nie ma sprawiedliwości!!! Wciąż ten sam scenariusz. Pozytywne opinie Powiatowego Lekarza Weterynarii, brak zgody Wójta Gminy Braniewo na odebranie zwierząt i niemoc funkcjonariuszy Policji. Nawe w ich obecności uniemożliwiono nam odebranie trzech koni w stanach ciężkich!!! Od nowa pisanie pism, skarg i tona dokumentacji. A ile tych zwierząt za miesiąc będzie jeszcze z nami? W jakich mękach będą odchodzić? Dziś wołamy o wsparcie do wszystkich instytucji walczących o dobro zwierząt. Pomóżcie nam!!! Ta tragedia musi się skończyć!!! Tak jak razem walczyliśmy w Skaryszewie, tak teraz też zbierzmy siły! Sami musimy znaleźć prawo, skoro od lat dla tych zwierząt go nie ma!!! Koniecznie przeczytajcie reportaż z interwencji zamieszczony w linku poniżej. W gospodarstwie jest grubo ponad 100 zwierząt. Piszcie na e-maila karolinazagrodzka@wp.pl

Relacja z Interwencji w gospodarstwie w Cielętniku – Ola –Pogotowie dla zwierząt

  • Wstęp – Około dwóch tygodni przed interwencją 3 kwietnia 2013 roku w Cielętniku, Pani Prezes Patrolu Interwencyjnego ds. Zwierząt Gospodarskich, Karolina Zagrodzka wraz z innymi członkami patrolu oraz inspektorami OtoZ Animals dokonała kontroli warunków utrzymania zwierząt w gospodarstwie w/w wsi. OtoZ Animals już od sześciu lat prowadzi tę sprawę, ale dopiero po oględzinach gospodarstwa przez PIZG nabrała ona dynamizmu. Podczas wizyty okazało się, że na terenie gospodarstwa przebywa około 30 koni, ok. 100 krów oraz kilka innych zwierząt takich jak owce, kozy i psy. Zwierzęta przebywały w skandalicznych warunkach, pozbawione wody, odpowiedniego pożywienia, opieki weterynaryjnej, borykające się z licznymi chorobami skóry oraz skutkami długotrwałego niedożywienia. Dramat tych zwierząt wywarł tak duże wrażenie na prezesce PIZGu, że po zakończonej kontroli niezwłocznie powiadomiła ona inne organizacje, w tym Fundację Tarę oraz Pogotowie dla Zwierząt, co zapoczątkowało wielodniowe przygotowania do działań interwencyjnych, podczas których planowano zakończyć trwającą od wielu lat gehennę zwierząt.
  • Przygotowania – Akcja była tak ważnym przedsięwzięciem, że inspektorowie Pogotowia dla Zwierząt przybyli w okolice Cielętnika już dzień wcześniej.  Trwające od kilku dni rozmowy, podczas których ustalano kwestie związane z transportem, nowymi domami dla ocalonych od mordęgi zwierząt oraz innymi, istotnymi szczegółami akcji miały finał w bezpiecznej przystani, prowadzonej przez Karolinę Zagrodzką z PIZGu. W głowach inspektorów roiło się mnóstwo pytań; co zastaną na miejscu? Czy zwierzęta, które były w gospodarstwie dwa tygodnie temu, nadal tam są?
    Od samego rana, rozpoczęły się oględziny zwierząt, prowadzone przez zaprzyjaźnionego z PdZ lekarza weterynarii, wspomaganego przez członków tej organizacji, Grzegorza oraz Krystynę.
  • Dzień interwencji – Po chwili trzyosobowa ekipa, Grzegorz, lekarz weterynarii Adam oraz specjalistka od koni z PdZ, Krystyna wracają na tyły zabudowań gospodarskich, żeby dokończyć opisy koni, wypuszczonych luzem na pastwisku.  Przyjeżdża pierwszy transport dla koni i większość ludzi przechodzi kawałek dalej do najdalej wysuniętego budynku gospodarstwa, w którym znajduje się stajnia. Za budynkiem również biega kilka koni luzem i te pierwsze idą do załadunku. Dawid z PdZ oraz Karolina z PIZGu również zmierzają w tamtym kierunku. Ola oraz Maciek z PdZ chwilę się namawiają i postanawiają dostać się do budynku z krowami. Wydawałoby się, że nie będzie w tym nic trudnego, bo drzwi nie są zamknięte na kłódkę, ale kiedy dwójka inspektorów podchodzi bliżej, nagle ze zbocza, na którym stoi dom gospodarza, dobiega krzyk: „czy macie nakaz?!”, „czy macie nakaz?!”. To opiekunowie gospodarstwa obserwują wszystko z góry. Ola oraz Maciek wymieniają się porozumiewawczymi spojrzeniami i obchodzą budynek od strony, od której nie są widoczni z domu na wzgórzu. Z tego miejsca rozciąga się widok na prostą, rolną drogę, zlewającą się z drzewami na horyzoncie. Ta droga prowadzi do rezerwatu i istnieje prawdopodobieństwo, że na pasie między gospodarstwem a rezerwatem mogą być ukryte konie w najgorszym stanie. Na to jednak jeszcze nie czas. Przy budynku z krowami jest ogrodzona część, na której znajduje się około trzydziestu krów o czerwonawym kolorze. Zwierzęta na pierwszy rzut oka wyglądają zdrowo, ale po dokładniejszym przyjrzeniu można dostrzec ogromne zmiany skórne, spowodowane grzybicą, niedożywieniem, długotrwałym wystawieniem na uciążliwe warunki pogodowe. Krowy nie miały stałego dostępu do wody, a ich pożywienie stanowiła wygnieciona, pokryta odchodami ściółka, porozrzucane gdzieniegdzie podgniłe siano oraz stare, wysuszone kolby kukurydzy. Z odgrodzonego miejsca widać wnętrze stodoły, w której znajduje się reszta krów, ale droga do środka jest zagrodzona przez kratę. Dwójka inspektorów postanawia zajrzeć przez małe okienka, ale nagle wyłania się jeden z opiekunów i odgania ich wulgarnymi słowami. To chwilowo ich zniechęca do dalszych prób dostania się do środka, ale wiadomo, że jak weterynarz zakończy oględziny koni, to i tak wejdą do środka, wobec czego ruszają na dalsze rozeznanie gospodarstwa. Za ogrodzoną częścią dla krów, przy drodze umiejscowione jest pastwisko, na którym widać wcześniej wspomnianą trójkę oraz kilka chodzących luzem koni. Zwierzęta są wychudzone, apatyczne, z nadzwyczajnym spokojem poddają się oględzinom weterynarza, a błysk flesza nie robi na nich żadnego wrażenia. Stoją zbite w kilku grupkach na małym skrawku wyścielonego podłoża i skubią wysypane siano oraz stare, zeschłe kolby kukurydzy. Nie ma właściciela gospodarstwa, o tym już wiadomo, ale okazuje się również, że jednostka Policji, która przyjechała na miejsce jest przychylna działaniom organizacji społecznych i nie ma zamiaru w żaden sposób im utrudniać pracy.  Oględziny na pastwisku zakończone, czas na wejście do kolejnych obiektów. Tutaj, ukryte przed oczami całego świata, przebywając większość czasu pod kluczem obecne są konie w najgorszym stanie. Jeden z inspektorów wyciąga dłoń do młodego, wychudzonego konia, gdy nagle spotyka naglące spojrzenie weterynarza. Padają hasła, by nie dotykać zwierząt, ponieważ te są chore, a ich skórę trawią liszaje, zmiany grzybicze i inne choroby skóry. Z ust weterynarza padają kolejne słowa: konie mają nieleczone przepukliny, kondycję głodową do takiego stopnia, że widać im wszystkie żebra oraz wystające kości miednicy, niedźwiedzie stopy. Niektóre konie są na tyle apatyczne, że stoją cały czas w jednym miejscu i nie wykazują żadnej reakcji na taką ilość osób w stajni oraz na błyski fleszów. Nigdzie nie ma poideł z wodą, a jeśli już są, to nie ma w nich wody. Jeden z koni, przywiązany na krótkiej lince na końcu stajni, stoi na wysypanej hałdzie gnijących marchewek. Kiedy podchodzi do niego weterynarz, koń w strachu próbuje uciec, ale natyka się na ścianę i zaczyna kopać na oślep. Na drodze kopyt staje kolano weterynarza. Na zewnątrz czeka kolejny transport, tym razem na około siedem koni. Będą do niego pakowane konie z pastwiska, a w tym źrebna, siwa klacz, u której uwidocznione są żebra. Inspektorowie OtoZ Animals, PdZ i PIZGu robią kręg, żeby konie nie uciekły. Ola z PdZ oraz Karolina z PIZGu dochodzą do wniosku, że w tym miejscu jest zbyt tłoczno i kierują się w ślad za weterynarzem, który właśnie wchodzi do drugiej części obory. Znajdują się w niej owieczki, kozy oraz sporych rozmiarów ogier. W boksie razem z ogierem znajdują się jeszcze trzy kozy i kulą się przy ścianie ze strachu. Tuż przy wejściu jest zagroda, usłana grubą warstwą starego siana, a w środku widać wyleżany ślad po większym zwierzęciu. Grzegorz próbuje ustalić, co mogło wcześniej się tam znajdować, kiedy nagle do jego nozdrzy dochodzi ostry, duszący zapach zgnilizny. Inspektor zielony na twarzy wypada na zewnątrz. Karolina z PIZGu wskazuje uklepane miejsce i mówi, że na kontroli jeszcze dwa tygodnie wcześniej w tym miejscu mieszkał młody cielak. Inspektorzy Otoz Animals pakują konie do transportów, jest chwila przestoju od dalszych oględzin zwierząt z powodu przerwy na posiłek. Weterynarz, który przyjechał na miejsce, przybył aż spod Łodzi i od trzydziestu godzin stał na nogach. W tym czasie inspektorowie PdZ,  Ola oraz Dawid i Karolina z PIZGu idą sprawdzić doniesienie o martwych cielakach, znajdujących się przy drodze wyjazdowej z gospodarstwa. Ich śladem podążają dziennikarze jednej ze stacji telewizyjnych. Na miejscu oczom wszystkich ukazują się dwa martwe cielaki, leżące pod cienką warstwą topniejącego śniegu. Dawid wykorzystuje chwilę wolnego czasu i rozmawia z dziennikarką, a Ola oraz Karolina przyglądają się krowom mlecznym, które mają umiejscowioną zagrodę przy małej, betonowej wiacie. Zwierzęta również stoją w głębokiej warstwie odchodów i powolnie przeżuwają wyschnięte na wiór liście otulające kolby kukurydzy. Nieopodal tego miejsca jest wejście do pomieszczenia, w którym znajdują się krowy w najgorszym stanie. Znajdują się w niej dwie mleczne krowy, chodzące szkielety, które karmią na zmianę brykającego między nimi cielaka. Przytulona do ściany leży jeszcze jedna krowa, której cieknie krew z połamanego rogu. Ma ona wywiniętą na zewnątrz macicę, i co jakiś czas próbuje wstać, ale jest na to za słaba. Kiedy na miejsce dociera weterynarz, jest decyzja, że do transportu trzeba jej podać środek uspokajający. W czasie zbiega się przyjazd transportu dla krów, ale zanim rozpocznie się ich załadunek, pozostaje jeszcze dokonanie oględzin zwierząt w pomieszczeniu, w którym znajdują się wyłącznie same krowy. Przez środek całej hali ciągną się dwie przegrody, a znajduje się tutaj około kilkudziesięciu zwierząt, ale tylko nieliczne z nich zostają wyciągnięte z tego koszmaru. Wyprowadzenie krów z tej ogromnej zagrody okazuje się ciężkim logistycznie przedsięwzięciem, ponieważ od żadnej ze stron nie ma wyjścia z tej gehenny. Z ust Dawida padają słowa:, „która tutaj wejdzie, to już nigdy nie wyjdzie”, co złowieszczo przywodzi na myśl obozy koncentracyjne. Przy wyciąganiu jednej krowy z zagrody potrzebna jest pomoc kilku osób, gdyż trzeba przenosić zwierzę stopniowo nad metrowym parkanem. Do transportu zapakowane zostały również krowy w najgorszym stanie; skrajnie wychudzona krowa z wyjątkowo ogromną głową, jałówka robiąca za drugą mamę dla młodego cielaka oraz krowa, przy załadunku, której brało udział około dziesięciu osób. Rozalia – bo takie imię otrzymała – dostała wcześniej środek uspokajający, żeby w strachu przed ludźmi nie zrobiła sobie jeszcze większej krzywdy podczas przenoszenia. Podtrzymywana na starej, wytartej derce oraz trzech lonżach, wspomagana nawet przez kierowców ciężarówki oraz panie z Fundacji Psy Dzieciom, bezpiecznie dotarła do transportu, którym miała już za chwilę odjechać ku nowemu życiu. W sumie pięć krówek oraz jeden cielak zostały szybko przewiezione do wcześniej umówionego gospodarstwa, gdzie ulokowano je w przestrzennej stodole z oświetleniem i świeżo usłanym podłożem. Rozalia dostała oddzielne pomieszczenie, ale w zasięgu wzroku pozostałych krówek, podparto ją sianem, żeby na czas rekonwalescencji zachowywała stabilną pozycję. Wieczorna wizyta weterynarza zakończyła dla nich dzień pełen wrażeń.
  • Podsumowanie – Członkowie czterech organizacji: Patrolu Interwencyjnego ds. Zwierząt Gospodarskich, Pogotowia dla Zwierząt, Otoz Animals, Fundacji Psy Dzieciom przy wsparciu logistycznym Fundacji Tara w pocie czoła od rana do późnego wieczora w dniu 3 kwietnia 2013 r., uratowało od wieloletniej gehenny 33 konie, 6 krów oraz 3 psy. Każde z tych zwierząt potrzebuje opieki i wsparcia w powrocie do zdrowia…

 

Skomentuj

Nasza strona używa ciasteczek (tzw cookies). dowiedz się więcej

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do Twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje

Zamknij