Skaryszew miał w tym roku świecić przykładem,
jak gmina wraz ze służbami weterynaryjnymi oraz policją i innymi służbami mundurowymi przy współpracy z organizacjami pozarządowymi, doprowadzi, aby targ odbywał się zgodnie z przepisami, a zwierzętom nie działa się krzywda. Pomimo wspólnych patroli, kontroli na rogatkach i zgłaszanych interwencji, które w zasadzie były przyjmowane z przymrużeniem oka lub z wielką opieszałości, doszło do wielu incydentów i łamani ustawy o organizacji targowisk.
Może stan i wygląd koni był nieco lepszy
niż lata wstecz, nie licząc brudnych i zaniedbanych koni, co jest standardem, bo o idącego konia na mięcho nie warto zadbać, ale wciąż są rażące zaniedbania ze strony organizatora. Środki transportu nie spełniały norm, nawet, jeśli miał ten koń jechać do 50 km, dlaczego policja na to przymknęła oko? Zgłoszony handel psami skończył się na słownym upomnieniu, choć to łamanie ustawy, na targ wjechały niekolczykowane kozy, załadunek koni po godzinie 13.00
to było dosłownie rodeo
pijani koniarze nie dawali sobie rady z końmi, które się zrywały się, poszły baty w ruch. Na nasze wezwania interwencyjne reagowano szybkim odbiorem, ale wykonywano je z opieszałością, tak, że sprawcy zdążyli odjechać.
Targ w Skaryszewie to plama na obliczu społeczeństwa, a nie jak niektórzy piszą piękna tradycja, duma narodowa z koni, które hoduje się w Polsce.