To nie był mój pierwszy raz na targu, gdzie sprzedaje się żywe istoty jak kiedyś ludzkich niewolników.
Wcześniej były mniejsze i bez asysty mediów, bez wsparcia innych, którzy nie pojechali się „pobawić”, bez całej tej akcji, tak po prostu, żeby wiedzieć, żeby potem mówić o problemie nie, bo sobie gdzieś przeczytałam, ale wiem, bo to się działo przy mnie. Tegoroczny Skaryszew to był… bardzo poprawny, bardzo spokojny i bardzo miły jarmark. TAK !!!
Każdemu, kto pojechał po raz pierwszy na tego typu „imprezę”, każdemu, kto wył tam z bólu nad polskimi zwierzętami, kto cierpiał patrząc jak ładowane są na tiry, jak matkom zabiera się dzieci, a maleńką klacz na siłę pokrywa olbrzymim ogierem mówię : TO NIC!!
Bo to była wersja dla mediów dla władz Skaryszewa i dla fotoreporterów.
Pokazali ile chcieli.
Żebyśmy się odpierdolili !!!! , a wszyscy, którzy pojadą „wyrobić” sobie zdanie o tym czy polskie organizacje faktycznie rzetelnie opisują sytuacje zwierząt, wyjechali stamtąd w przeświadczeniu, ze NIE!!! nie jesteśmy obiektywni!!
Jesteśmy histerykami i robimy z igły – widły.
Jeśli cierpieliście patrząc na sporadycznie bulwersujące sytuacje i uważacie, ze znacie prawdę o Skaryszewie to ja się nie zgadzam! To nie był prawdziwy Skaryszew i to nie była prawda o ŻADNYM tego typu targu. Jeśli chcecie prawdy, wróćcie do zdjęć, filmików robionych z ukrycia, do rżenia, które słyszeliście z tirów dodajcie maga nagłośnienie i nie zapomnijcie o klaczach, które w zaawansowanej ciąży ledwo wdrapują się na trapy tirów, wyzywane od kurew, suk, walone batem bez oporów, bo Włoch już zapłacił… To jest prawdziwy targ!! I założę się o wszystkie skarby świata, ze tak wygląda nadal, kiedy „sami swoi” wokoło.
