W zeszłym roku jak przywieźliśmy trzy ogierki ze Skaryszewa Tao, Walentego, Karnawała wszystkie potrzebowały leczenia, były mocno przeziębione. W tym roku również zdawaliśmy sobie z tego sprawę, że część koni może przyjechać chorych. Tak też się stało, weterynarz jest u nas codziennie, regularnie podawane są leki związane z problemami górnych dróg oddechowych. Na przykład w dniu dzisiejszym odbyła się wizyta mająca na celu przebadanie wczorajszej nowo przybyłej klaczy i małej, nowej szlachetnej źrebicy.
W przypadku pierwszej chodziło o poważny wysięk z nosa i mocno podwyższoną temperaturę. Okazało się, że ma wysoce rozwinięte zapalenie płuc i bez odpowiednich antybiotyków się nie obejdzie. Druga klaczka na prawym „pośladku” ma ogromne uwypuklenie zajmujące praktycznie całą tę część zadu, przebadana została USG i wynik był taki, iż jest to ogromna torbiel wypełniona (na szczęście) płynem, tu również zostały podane odpowiednie medykamenty i naniesiona należyta maść.
O ile ze złapaniem tej pierwszej w boksie nie mieliśmy żadnego problemu, podeszła, dała się pogłaskać, założyć kantar, to z drugą musieliśmy się już nieco pobawić i pewnymi sobie znanymi fortelami namówić do zaakceptowania ludzkiej dłoni, jako tej, która głaskając przekazuje pokłady miłości.
Dajcie znać w wolnej chwili, proszę, w jakim stanie są teraz te klaczki, czy zapalenie płuc wyleczone, czy krwiak się goi, czy dzieciaki zaczęły już łapać, że człowiek nie musi kojarzyć się z bólem i strachem?
Już jutro zrobię artykuł o nich i o tym co się dzieje w Tarze.