Tak to nie nasza relacja, ukradliśmy ja po cichu z profilu … chcemy pokazać jak mija czas w Tarze, mija ludziom, którzy cały tydzień żyli w Tarowym rytmie, a nade wszystko chcemy pokazać, że jesteśmy prawdziwi, nie wałkujemy szwindli, zajmujemy się końmi, bo taka nasza życiowa misja i z radością wypełniamy swoje zadanie ( tak byłoby do końca gdyby nie, betonowa polityka urzędów)
Materiał pobrany
Od końca zaczynając klnę na czas, który zbyt szybko płynie, gdy trzeba wracać do dnia codziennego opuszczając pewne miejsce na ziemi. Pewnie osoby, które były już wiedzą o czym tu mowa Myśląc „fundacja” nigdy nie spodziewałam się tego co zastałam na miejscu … no zaskoczenie niesamowicie pozytywne. Rano słoneczko witało nas i wszystkie zwierzęta Tary… aż chce się żyć. W oddali było słychać Taurusa, tarowego byczka… no cudny z niego kafar… słychać to mało powiedziane on dudnił swoim głosem. Krówki nie pozostawały w tyle i też czasem coś zamuczały. Tuż za progiem świnka wietnamka witała nas swoim chrumkaniem i po prostu gadała z nami, bo jest bardzo towarzyska i lubi drapanki. Zuzia nazwała ją Piguska, choć imię ma inne. Piguska uwielbia chrupki kukurydziane i Zuzia chętne ją karmiła z rączki. Psiaki i kociaki witają wszystkich i chętnie podsuwają się do głaskania… no i jak tu przejść bez mizianek. Kozy, to osobna nacja… zawsze miałam respekt przed wszelkimi rogami, a tu niespodzianka one są przesympatyczne, a dawanie im jedzenia to niesamowicie fajne zajęcie. Owieczki, które są z kozami nie zawsze zdążą się dopchać ale zawsze gdzieś w ich pobliże coś spadło… wiadomo czasem trzeba im pomóc Dalej króliki, kurki z kogutkiem, znowu świnki i znowu świnki ale takie nasze prawdziwe, duże i dorodne… one przychodzą na wołanie, no niesamowita sprawa. Konie, konie, konie… stajenki Pedra, Olimpii i Celnika na wyciągnięcie ręki. Wystarczy podejść z jabłuszkiem lub marchewką… mogłabym na nie patrzeć godzinami ale niedaleko jest pastwisko zielone, a na nim inne konie. Pobyt na pastwiskach jest tak przecudnym wspomnieniem, że miejsca nie starczy by to opisać Stajnie, zwierzęta, padoki… zielono mi No tak rozpisałam się o zwierzętach ale Tara to też ludzie, przesympatyczni, kochani i niesamowicie zapracowani ludzie ale zawsze znajdą chwilkę na uśmiech i chwilę rozmowy. Niesamowity klimat ma to miejsce i jakoś inaczej płynie czas. Zapomina się o zegarku, porze obiadu i codziennych sprawach. Deszcz pada to trudno… ubieramy kaloszki i tyle Wbicie choćby gwoździa, czy danie jeść zwierzakom daje taką frajdę, bo choćby malutkie ździebełko jakiejś pracy zostawia się dla Tary i jej zwierząt. Jadąc tam całą rodziną nie wiedziałam jak to wszystko zagra ale zagrało i to tak, że sama myśl o powrocie migała i gasła w głowie, bo nie chce się wracać i tyle. Tam pierwszy raz Zuzia trzymała w ręku widły i łopatę, pierwszy raz widziała tyle zwierząt w jednym miejscu, niby naszych zwykłych zwierząt ale gdzie tu teraz je spotkać… nie ma takich miejsc wiele, a tu zwierzęta są i konie, konie, konie… takie zadbane i bezpieczne Dzisiaj dzieci wiele zwierząt znają tylko z obrazków i opowieści, a tu wszystko na wyciągnięcie ręki. Pewnie wiele osób tęskni za takimi klimatami, a to miejsce przyjazne nie tylko dla zwierząt ale też dla ludzi. Ja już o tym wiem i chętnie, a nawet jeszcze chętniej i bardziej chętnie będę tam wracała z całą rodzinką. No mogłabym pisać wiele ale tam po prostu trzeba pojechać…. TARA – Schronisko dla Koni