Najważniejsze to nie tracić dobrej pogody ducha, chociaż kupa tej kupy mogłaby popłynąć już sobie rurą do szamba, ale do rzeczy.
Kilka dni temu nastąpiła poważna awaria w schronisku. 30 metrowa rura odprowadzająca wszystkie nieczystości do szamba odmówiła posłuszeństwa i całość, że tak napiszemy tej partii wypłynęła sobie kwieciście w łazience poziom niżej. Awaria, awarią, ale trzeba ją usunąć, tylko pytanie gdzie się to wszystko zatkało.
- Pierwszy krok to telefony do miejsc gdzie takie przykre przypadki usuwają, niestety wszyscy zajęci.
- Drugi krok to próba odetkania od strony szamba – niestety rura nisko położona, po drodze kolanko, nic sztywnego, co wpychaliśmy nie chciało się zgiąć.
- Przy trzecim kroku, chwytamy za telefon i dzwonimy po koparki (7 telefonów, 7 różnych firm).
- Przy czwartym kroku już nie dzwonimy tylko chwytamy za szpadle i kopiemy. To już desperacki krok, odkopanie rury, rozebranie, wyczyszczenie i złożenie jej z powrotem.
Pogoda kiepska – jest bardzo chłodno i mży, ale poświęcenie przede wszystkim trzeba kopać, wszak wypróżnianie i mycie się jest jedną z podstawowych potrzeb człowieka. Odkopując w pocie czoła, kolejne metry i przeklinając na siebie, iż wcześniej utwardziliśmy ten odcinek powoli, doszliśmy do końca, do upragnionej, świecącej złotem zwycięstwa nagrody, jaką było szambo.
Rura niestety była zatkana na odległości 2 metrów. Można by było tego wszystkiego uniknąć gdyby po drodze panowie hydraulicy założyli jakiekolwiek rury rewizyjne (takie z dodatkowym górnym zakręcanym otworem). My z rozpędu by nie kopać już po raz kolejny, założyliśmy aż trzy rewizje), najważniejsze, że wszystko zaczęło działać, a możliwość skorzystania z prysznica i muszli (dla wolontariuszy i ludzi przebywających w Tarze) stanowiła podstawę do kolejnych 2 godzin radości. Końcowe metry pomogła wykopać koparka , której w końcu udało się dojechać.
Chociaż reasumując to całe zdarzenie po 6 latach nie czyszczenia to miała prawo ona, to znaczy ta rura się zatkać.