Mój pobyt na targu w Skaryszewie… jadąc tam nie chciałam myśleć o tym co tam się będzie działo. Byłam rok temu i trochę chyba oczekiwałam, że będzie podobnie lub lepiej – przecież z roku na rok się poprawia.
Na miejscu było nas bardzo dużo osób. Więcej niż w poprzednim roku. Targ mieli otwierać o 24:00 i wtedy też wpuszczać pierwsze konie. Niestety trochę się to otwarcie jeszcze przeciągnęło.
W tym roku koni było mało na targu. Pamiętam rok temu mnóstwo koni przywiązanych wszędzie gdzie się da a tu było w miarę luźno, na początku nie rozładowali wszystkich koni, ceny były bardzo wysokie, większość koni było takich na prawdę dużych. Coś nie grało. Ceny koni… jak usłyszałam ile chcą za źrebaka to już wiedziałam, że nie uda się wykupić tyle ile jest w planach. po prostu…
zabraknie kasy.
Scarlett miała transporty załatwione na 82 konie. Niestety… ceny koni były za duże… rok temu Karnawał został kupiony za 2600 zł w tym roku za podobnego konika w dodatku zakatarzonego i z rozwolnieniem chcieli 4500 albo 5000
Udało się kupić jednego tanio, ale sposobem. został kupiony za 1650 zł
Udało się to zrobić wtedy gdy targował się facet – cena konia wynosiła 1700 zł – rozmawiał z handlarzem jeden z naszych chłopaków. Doszły dziewczyny i one próbowały go kupić ale im handlarz dał już cenę ponad 2 tyś albo i 3 tyś. Na szczęście nasz chłopak kazał dziewczynom zrezygnować i handlarz sprzedał w końcu za 1650 zł
Tam nie można im pokazać, że zależy nam na koniu. Nie można płakać i prosić. tam trzeba się zachowywać tak, jakbyśmy kupowali mięso. Dużo osób było pierwszy raz i nie wytrzymało tego. Emocje puszczały, były łzy, rozczarowanie, ból.
Ból dlaczego TARA nie chce kupić! nie ważne za ile ważne by ratować…
Nie, to jest bardzo ważne za ile. bo za cenę jednego konia można kupić czasem 6 innych. A za wygórowaną cenę handlarz i tak nie sprzeda go. Osoby które były pierwszy raz nie mogły wiedzieć, że oni specjalnie nas podpuszczają, umawiają się z innymi handlarzami by Ci przychodzili i podbijali cenę, oni dobrze wiedzą jak grać na uczuciach. Podejdzie taki, da 500 więcej. sprzedający krzyknie do zapłakanej dziewczyny że musi dać więcej bo inaczej koń jedzie na rzeź i dziewczyna już nie myśli… myśli tylko o tym by zdobyć więcej kasy by koń nie pojechał na rzeź… a tamci się śmieją…
chodząc po targu i spisując zakupione już konie – musieliśmy wiedzieć ile jest by potem odznaczać te które już z targu wyjadą by żaden nasz koń nie został na targu. Nagle Scarlett dostała telefon i rzuciłyśmy to co robiłyśmy wtedy, Scarlett biegła ja za nią. Nie wiedziałam co się dzieje ale wiedziałam, że coś złego.
Zobaczyłyśmy tłum handlarzy, weszłyśmy jakoś w środek koła jakie zatoczyli bo tam byli nasi ludzie. Iwona płacze, koń, nasz koń przez bandytów musiał zostać bardzo krótko przywiązany bo go bili i rozwścieczyli do tego stopnia, że nie można było nad nim zapanować, bili i popychali naszych. Zrobiliśmy z siebie ogrodzenie by nie dopuścić ich do konia, krzyczeli, że znęcamy się nad nim, darli się strasznie próbując jeszcze bardziej go spłoszyć.
Policja przyszła po jakimś czasie… najpierw jeden policjant… a cóż on jeden może zrobić??? potem wezwał posiłki, kilka osób agresywnych którzy rzucali się z łapami do nas zostało wyprowadzonych, konia musieliśmy przeprowadzić w bezpieczne miejsce, niestety po odwiązaniu dziki tłum pijanych handlarzy zaczął głośno krzyczeć,koń się płoszył, to było coś strasznego… ludzie uważają się za cywilizowanych a tu? Zwierzęta się tak nie zachowują jak ludzie…
Takich sytuacji było kilka, gdzie ustawiali się grupami i płoszyli nasze konie. Nie wiem gdzie to pojęcie… przecież koń który waży pół tony rozjuszony, przestraszony może zabić.
Policja która była na targu… część bardzo za nami była. Słyszałam z ich ust słowa do handlarzy, że mają nadzieję, że ten targ się skończy. Słyszałam, jak tłumaczyli, że to zwierzę przecież, że jak można je bić itd.
Ale byli też tacy którzy nie chcieli czekać aż ciężarna, zmasakrowana klacz wykupiona już przez nas płoszona i bita podczas wyprowadzania do naszego transportu przez bandytów przejdzie do załadunku. Kazali odjechać transportowi. próbowałam zatrzymać, stanęłam na rampie naszego transportu, dziki tłum bandytów skandował, zrobili sobie nielegalny protest który oczywiście nie został rozpędzony, nikt z naszych ludzi wtedy nie wiedział co tam się działo bo każdy miał co robić na targu, ja znalazłam się tam, bo chciałam spytać, czy ten transport nie wjedzie na targ by podjechać po ciężarną klacz która bała się zrobić choćby jeden krok a jej drżenie ze strachu było widać z daleka. no więc sama stanęłam na rampie i powiedziałam, że nie odjedzie. Inspektor weterynaryjny zaczął mnie szarpać, policja się drze że mam odejść, Pani z Polskiego radia nie bardzo wie co się tam dzieje, tłum dzikusów skanduje… zadzwoniłam po Scarlett bo przecież na pomoc policji nie mogłam tam liczyć… wtedy już zaczęłam płakać, bałam się, byłam tam sama wśród wyśmiewających się handlarzy, mało brakowało a mogli mnie wciągnąć w tłum… transport odjechał z częściowo już załadowanymi naszymi końmi odjechał do TARY. Na szczęście mieliśmy inny. nie mogliśmy zostawić ciężarnej przerażonej klaczki…
A dodam jeszcze, że ona bała się wyjść na chodnik. jako tako poruszała się jeszcze na żwirze ale na kostkę chodnikową lub asfalt nie chciała postawić kroku dlatego poszłam prosić o podstawienie transportu na targ, handlarze mogli tam wjeżdżać jednak na, inspektor nie pozwolił… dlaczego? Czy dlatego by zrobić na złość? Nam? Ciężarnej, pobitej przez handlarzy klaczce?
Nie wiem. Ale wiem, że to co się tam działo… alkohol zrobił swoje… pijani handlarze byli na targach często ze swoimi dziećmi, gdy zaczynali się bić nawet między sobą ich dzieci prosiły „tatusiu proszę przestań” … Polska patologia o której nikt nie chce wiedzieć i nikt nie chce i niej słyszeć…
Takie Polskie tabu…
Wróciłam do domu dosyć późno, ok 17 godziny kolejnego dnia… trzeba było załadować wszystkie konie nasze i pomoc w załadunku innych wykupionych koni, uratowanych przed rzeźnią…
to tak w skrócie bo pewnie gdybym tak chciała wszystko opisać to pisałabym do rana…
Na zdjęciu konik który był chory, próbowaliśmy go wykupić ale się nie udało jednak nie pojechał na rzeź, weterynarz kazał konika wyprowadzić z targu ze względu na stan zdrowia – pomijam fakt, że konik nie został przez weterynarza zbadany nawet jak wiele innych koni do których wzywaliśmy weta. Właściciel zabrał konia na przyczepę i powiedział, że zabiera go do domu.
Pojadę z Wami na pewno na kolejne targi! Obiecuję! Jak widzę, te polskie przepite- bez żadnych uczuć- mordy (przepraszam za wyrażenie) to nie wyobrażam sobie, że może mnie tam zabraknąć!
Wspieram mocno i chylę czoła Pani Scarlett i Panu Piotrowi oraz wszystkim zaangażowanym.
Pozdrawiam
Kuba
Ile tam prostych ludzi, strasznie to przykre …
Dziękuję za Waszą pracę. Ciężko się czyta relację, jak poradzic sobie z takim ogromem cierpienie i z taka ilością złych ludzi!?
Magda
Te zwierzęta są lepsze od „hodowców”, bo zarabiają na utrzymanie tych darmozjadów. Tacy „hodowcy” kształtują opinię o Polakach. Sejm nie powinien pozwalać na psucie opinii o Polsce i Polakach na świecie.