Chciał żyć…
… Kiedy dowiedziałam się o tym byłam w pracy, piłam poranną kawę i jak zwykle przeglądałam tarowego facebooka. Przez chwilę poczułam się jakbym dostała obuchem w głowę. Nie wiedziałam czy mam wybiec i krzyczeć, wrócić do domu czy powtarzać jak mantrę – to tylko zły sen, to tylko zły sen… Łzy zalały moją twarz, walczyłam ze sobą aby nie szlochać, bolało mnie serce.
To nie mogło się zdarzyć!
Silvera widziałam po raz pierwszy w tamtym roku, kiedy z mężem i z córką przyjechaliśmy na „przeprowadzkę” koni na pastwisko. Stał w zagrodzie, której już w tej chwili nie ma, ale znajdowała się tam, gdzie stoją teraz Celnik i kucykowe babcie. Przyciągnął mnie do siebie jak magnes, kiedy zobaczyłam jego chore nogi krajało mi się serce, zadawałam sobie pytanie – kto mógł mu to zrobić. Naturalnym odruchem dla mnie było przytulenie go i ucałowanie. Moja rodzina krążyła gdzieś po Tarze a ja stałam z Silverkiem, mówiłam do niego, przytulałam a on patrzył mi w oczy i słuchał jakby rozumiał mnie, wiem, że tak było. Co chwilę jednak musiał poprawić się, wydeptał sobie nawet dziurę w ziemi tak, aby wygodnie było mu stać. Wiedziałam wtedy, że już nigdy nie zostanie mi obojętny.
Kiedy przyjeżdżaliśmy do Tary w kolejne odwiedziny było jeszcze zimno i mokro. Droga, która prowadziła do stajni huculskiej, w której stał Silver w swoim przestronnym apartamencie była rozmoczona, śliska, pokryta wielkim błotem. Ja byłam naprawdę szczęśliwa mogąc brodzić w tym błocie, uśmiechałam się sama do siebie i przyśpieszałam na tyle ile było to możliwe aby nie wywinąć orła, bo tam był On Silver, kochane, mądre, wrażliwe Sreberko. Robiłam to wszystko aby poczuć jego ciepło, spokojny oddech na mojej twarzy, przytulić się i na chwilę odciąć od świata. Miał w sobie niesamowity spokój, czułam się przy nim bezpiecznie, miałam do niego ogromny szacunek, podziwiałam za wytrwałość i wolę życia. To było naprawdę duchowe doświadczenie.
Każdą wizytę, może nie było ich aż tak wiele ale zawsze zaczynałam od tego samego schematu, powitanie z gromadką psiaków na czele z Kozikiem, co było raczej „nieuniknione” po przekroczeniu bram Tary i rozdanie im psich ciasteczek, a później wizyta u Silverka. Ostatni raz, kiedy go widziałam stał kochany ze swoim przyjacielem Brunonem na padoku i korzystał ze świeżego powietrza i promieni słonecznych.
Scarlett wtedy nagrywała go, aby jego zwyrodnienia zobaczył inżynier z Politechniki, który miał zaprojektować specjalny chodzik, żeby Silverek mógł swobodnie poruszać się po padoku. Były ogromne plany, Scarlett opowiadała mi jak to widzi oczyma wyobraźni, to miało sens i cieszyłyśmy się, że to się może naprawdę udać. Zrywała dla niego kępki świeżej trawy i mówiła mi ” Pamiętaj, nie można dać mu za dużo, żeby nie bolał go brzuszek”.
To był Jej mały synek, bo tak naprawdę Silver był młodym chłopcem, pięknym młodzieńcem i jako chyba jedyny prawdziwym ogierem.
Widziałam jak na niego patrzy z troską i miłością. W duch zazdrościłam jej, że może być przy nim codziennie ale zdawałam sobie jednocześnie sprawę, że nie jest to łatwy kawałek chleba. Scarlett – dla mnie wzór wartości i wszelkich cnót, których ludzie nie mają w obecnym świecie wyrwała Silvera z piekła, które jest w Rawiczu – rzeźni. Uratowała dzieciaka (razem z Brunem), dla niej to był instynkt matki.
Ona i Piotr troszczyli się o niego jak o własne dziecko, bo Silver był ich tarowym dzieckiem, nie jedynym, ale wymagający specjalnej troski i opieki. Silver wiedział i czuł, że robią dla niego wszystko aby był zdrów. Niestety, kiedy był malutkim źrebięciem jego aktualni „właściciele” i przyszli oprawcy nie zapewnili mu tego czego powinno otrzymać końskie dziecko. Nie dostawał witamin, paszy.
Upośledzili go na zawsze i bezpowrotnie a później chcieli pozbyć się jak śmiecia.
Szczerze mówiąc mam nadzieję, a wręcz liczę na to bardzo, aby dopadło ich cierpienie większe o stokroć jakie przysporzyli Silverowi, bo to przez nich jego dzisiaj tu z nami nie ma! Silverek miał wielkie szczęście, że trafił do Scarlett i Piotra. Teraz na pewno jest pozbawiony swoich ziemskich ułomności i galopuje, nie, cwałuje po niebiańskich łąkach i jest bardzo szczęśliwy i wolny. Spogląda na Tarę i prosi Scarlett aby nie była smutna i już więcej nie płakała, chce jej powiedzieć, że nie przegrała walki, to przegrywają ją lobbyści i inni psychopatyczni decydenci.
Silver, to symbol wygranej, która wyzwoli jego braci i siostry, wygranej, która jest nieunikniona. Potrzebny jest tylko czas. Teraz już nie ma odwrotu, cały świat powoli dowiaduje się, że Polska to nie tylko piękny kraj z bogatą historią, ale również kraj okrutny, bezwzględny dla zwierząt, chciwie nastawiony na zysk. Idealnie pasuje tu przysłowie „po trupach do celu„.
Polsko, wstydź się, przelewasz krew niewinnych zwierząt, które pomogły ułanom odzyskać niepodległość, a teraz chcesz zalać nią świat. Ocknij się póki nie jest jeszcze za późno! Koń musi zostać zwierzęciem towarzyszącym, nie rzeźnym!
Joanna