Gdy umiera dziecko
Nie pisaliśmy na naszej stronie dosyć długo, coś w nas zastygło, zamarło, lekarze nazywają to wyparciem. Drugiego dnia wywozu koni na pastwiska po południu odbywało się karmienie źrebiąt skaryszewskich. Maluchy na swoim padoku mają zbudowany z żerdzi osobne kwatery do jedzenia. Każdy źrebak wprowadzany jest do osobnego boksu, w którym spokojnie może zjeść. W ciągu upalnego poranka źrebaki leżały rozciągnięte na padoku, wygrzewając się na słońcu, jedynym ruchem, jaki wykonywały to machanie leniwie ogonem odganiającym muchy. Dziewczyny robiły sobie z nimi zdjęcia, głaskały. Wszystko było w porządku. Pora karmienia to czas, kiedy konie nie są leniwe, kręcą się wokół ludzi, którzy muszą je wprowadzić do boksu, zamknąć bramkę i tak po kolei.
Norman zachowywał się tak jak reszta źrebaków.
Ale nie dał nam szansy by go ratować, zrobił to tak szybko, tak niespodziewanie. Położył się i w tym momencie już go nie było. Na naszych oczach zgasł.
Szok i niewiara: niemożliwe, co się dzieje… Wezwany doktor stwierdził zator.
Żyją w Tarze konie, które nas „szykują” do swego odejścia, mają blisko 40 lat lub już „wchodzą” w ten wiek. Po nich widać niedołężność, słabość, brak zębów, zaczynają chudnąć. Ale, on. Okrąglutki, źrebak …
Doktor powiedział, że wszystkie skaryszewskie źrebaki muszą nabrać odporności. Leki, które miały podane zlikwidowały zapalenie płuc, witaminy, które codziennie im podajemy, między innymi od wspaniałych rodziców chrzestnych Melisy (witaminy przywożone z Niemiec), najlepsze, jakie mogą kupić, budują w nich odporność. Słońce dostarcza Wit. D3
Pani Taro – tak mówił do mnie nasz doktor, na to nie ma rady, on nie cierpiał
Norman dziecko moje, może jednak wcześniej coś się działo, czemu tego nie widziałam.
Ile razy każecie mi przez to przejść. Wyparcie tak to najlepsze, co mogą zrobić żyjący.