Szanowni Państwo w dzisiejszym dniu wegetarian, nie będziemy prawić tyrad, o wyższości tego rodzaju jedzenia nad innym, nie będziemy Państwa na siłę zachęcać, gdyż tak jak twierdzimy, musi to być indywidualna decyzja każdego z nas. Jednakże serdecznie zapraszamy do próby spożywania przez kilka dni posiłków bez mięsa, a resztę już wybiorą Państwo sami. Poniżej wierszyk i jego historia powstania.
Smacznie, zdrowo, kolorowo – mam z ogródka to i owo
Dynię, rzepę i kabaczki,
pomidorów jest z pół taczki.
Patisony i rzodkiewki,
obok chrzanu są marchewki.
Dwa wiaderka z paprykami,
zachwycają kolorami
I ziemniaki pospolite,
jakże z ognia znakomite.
Kładę wszystko to na stole,
podniebienia zadowolę.
Smacznie, zdrowo, kolorowo – mam na stole to i owo
Noże, łyżki idą w ruch,
jestem sam, tnę za dwóch.
Papryk cienkie są plasterki,
po ziemniakach, w wór obierki.
Dynia cała leży naga,
pokrojenia się domaga.
Seler czeka na swą kolej,
rzepa poszła już na olej
Czas zakończyć to działanie,
teraz będzie gotowanie.
Smacznie, zdrowo, kolorowo – mam już w garnku to i owo
W wirze garnka, w syku pary,
pyszne tworzą się wywary.
Miękną wszystkie te warzywa,
część z nich jeszcze ciągle pływa.
Pieprz, majeran, liść laurowy,
sosik jeszcze nie gotowy.
Kminek, czosnek i gorczyca,
smak powoli już zachwyca.
Koniec tego już pichcenia,
czas przystąpić do jedzenia.
Smacznie, zdrowo, kolorowo – mam już w brzuchu to i owo
Był ogródek i siekanie,
w kuchni piękne gotowanie.
Smak tych potraw prawie boski,
nie przysporzył innym troski.
Same były tam warzywa,
nikt w mym sosie dziś nie pływa.
Aromatów, smaków wiele,
zachwyceni przyjaciele.
A nagrodą dla kucharzy,
szczęście na ich pełnej twarzy.
Smacznie, zdrowo, kolorowo – już wystarczy…
Raz, dwa, trzy – talerze zmywasz TY
Wiersz, może i razi „kieleckimi rymami” ale przygotowując logo Fundacji na dzisiejszy dzień, w chwili kiedy je skończyłem, mój żołądek powiedział „ dość tego stary, męczysz mnie od godziny czasu tak soczystymi obrazkami, daj mi coś strawić, bo dobiorę się do kręgosłupa” nie mając wyjścia powędrowałem do kuchni (trochę niedobrze bo to już 24, podobno po 18 nie należy jeść) i natrafiłem tam na wspaniałą pastę jaką przygotowała Scarlett, pastę z fasoli. Po dostarczeniu do buntującego się organu jednej kanapki, do mózgu przyszła wiadomość „dzięki stary, możesz pracować dalej, w nagrodę podsyłam Ci trochę weny, żebyś się nie nudził” i tak oto powstał wierszyk (chociaż może to wina jakiegoś magicznego składnika fasoli) Podaję również i Wam Szanowni Państwo przepis na ową wspaniałą pastę, która najlepiej smakuje, gdy na kanapce jest jej dużo.
Fasolę namoczyć i ugotować, obrać kilka cebul, pokroić i podsmażyć, cebulę i fasolę zmiksować dodając niewielką ilość przecieru pomidorowego, pieprz i sól do smaku i gotowe (jeżeli pasta jest za gęsta można w trakcie miksowania dodać wody, lub pozostawionego wywaru z fasoli). Domownikom należy wydzielić po równej części pasty, gdyż ze względu na jej znakomitości, może z powodu jej braku w lodówce dojść do zorganizowanych zamieszek i zakłócenia miru domowego.